Obudziłam się pod wpływem krzyków dochodzących z dołu. Rozpoznałam dwa męskie głosy, gdzie jeden należał do Maćka, a drugi bodajże do Filipa. Postanowiłam sprawdzić co tam się dzieję. Ku mojemu zdziwieniu miałam na sobie ubrania, widać wczorajsze zmęczenie nie pozwoliło mi nawet na przebranie się. No nic, potem się ubiorę. Schodząc po schodach krzyki stawały się coraz to bardziej intensywniejsze, a emocje chłopaków sięgały szczytu. Od początku mogłam się domyśleć o co chodziło - oglądali mecz. No tak, mój brat zawsze był zagorzyłym fanem, a Filip wiadomo "rodzina". Nie mówiąc nic poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku. Na zegarku widniała godzina 10.30. Ciekawe od której tu siedzą - pomyślałam. Przechodziłam koło nich z owym napojem, gdy nagle Maciek udając motyla machającego skrzydłami 1000 km/h, oczywiście przez kolejnego zdobytego gola, wylał mi go na bluzkę. Dobre i to, inaczej w ogóle by nie zauważył, że weszłam do salonu.
-Maciek, idioto! - Krzyknęłam pod jego adresem śmiejąc się przy tym.
-O Kornelia, wstałaś! - Powiedział zmieszany i nieco rozbawiony.
-Widocznie ten dzień nie zaczął się dla Ciebie zbyt dobrze. - Wtrącił Filip z trudem powstrzymując się od śmiechu. Mimo, że takie sytuacje dosyć często się zdarzają, to ta akurat wyglądała bardzo zabawnie. - Wcześnie dzisiaj wstałem i nie chciało mi się siedzieć w domu, więc od razu wpadłem do was. Myślałem, że śpicie, ale na szczęście Maciek nie spał. Czekając aż się obudzisz włączyliśmy TV i natknęliśmy się na mecz. Hiszpania wygrała!!!! - Kontynuował mój 'sszywany' braciszek, podskakując i krzycząc przy ostatnich dwóch słowach. Oczywiście zaraz powstał wrzask, który stworzył razem z moim drugim bratem, przypominający wrzask dzieci oglądających Buke jako postrach dzieciństwa. Przypomina mi to nauczycieli. Zaśmiałam się trochę.
-Nie rozumiem dlaczego aż tak się podniecacie tymi meczami.
-A mam Ci przypomnieć jak ty razem z Mirami skakałyście z powodu promocji w centrum handlowym?! - Powiedział Maciek zirytowanym głosem.
-Ty serio? Stary opowiadaj! - Filip był widać tym bardzo zaciekawiony.
-Maciek zamknij się! - Mimo ostrych słów i tak się śmiałam, jak cała reszta. Panująca atmosfera była bardzo przyjemna.
-O niee ślicznotko. No mówię Ci brachu, skakały jak pojebane, zbiły nawet wazon w przedpokoju. - Oboje wybuchnęli śmiechem. Co było w tym takiego śmiesznego? Poczułam, że miarka się przebrała.
-Ah tak cwaniaku? A mam Ci przypomnieć jak pomyliłeś pewnego dnia kibel z bidetem?! - Skuliłam się w pół, żeby stłumić w sobie śmiech.
Maciek nie wytrzymał i zaczął mnie ganiać po całym domu. Całej sytuacji towarzyszyło głośne "Hahahahahahahahahahahaha" Filipa. Najpierw pobiegliśmy na górę, zdążyłam go wyminąć przeskakując przez biurko w moim pokoju, a potem przez łóżko w pokoju mamy, a potem pobiegłam z powrotem na dół wywalając się ze schodów prosto na Filipa.
-Ałaaaaaa młoda uważaj trochę. -Mówił obolały Filip ze śmiechem w głosie. Maciek jak zwykle, stał i się cieszył. Dureń.
-Nie krzycz na mnie tylko na te głupie schody, krzywe jakieś. - Powiedziałam również rozbawionym tonem.
Po skończonej "zabawie" zegary wybiły godzinę 11. Mama powinna niedługo wrócić od ginekologa, a lepiej żeby nie zastała nas z Filipem. Chcieliśmy najpierw się czegoś o nim dowiedzieć, a dopiero potem jej go przedstawić. Ubranie się + łazienka zajęło mi 15 minut. Uzgodniliśmy wszyscy, że idziemy do tej nowej cukierni niedaleko nas. Po chwili byliśmy już na miejscu.
-Zamawiamy coś?
-Jak narazie ja chcę herbatę. - Oznajmiłam, a oni zgodzili się ze mną.
-To tak. - Zaczął Maciek. - Naprawdę zależy mi na tym, żeby dowiedzieć się w jaki sposób nasz ojciec poznał się z Twoją mamą. - Przytaknęłam. Twarz Filipa nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili namysłu otworzył usta.
-Ta historia nie jest wcale taka niezwykła. Parę miesięcy przed moim urodzeniem moja mama kończyła studia. Moi dziadkowie, a jej rodzice dostawali jako rentę dobre pięniądze, więc mogła zapewnić sobie sporo przyjemności. Pewnego razu wybrała się z koleżanką do takiego miasta, ale nazwy nie pamiętam. Chciały zrobić coś szalonego, wybrały skok na spadochronie. Gdy były już w tym mieście nabrała ich ochota na kawę i ciasto czy jakieś inne duperele. Spotkały w niej dawną kumpelę koleżanki mojej mamy, która niestety pracowała z tatą. Pech chciał, że on też tam był. Był to wyjazd w celach służbowych. Tak właśnie się zapoznali. Tata skorzystał z okazji, że tamte dwie plotkowały i zaczął flirtować z moją mamą. Poprosił ją nawet o numer telefonu. Spotykali się nad jeziorkiem parę km za miastem, dlatego nikt o nich nie wiedział. Po kilku spotkaniach przyznał się mojej mamie, że ma żonę i dzieci, ale jest w niej bardzo zakochany i zrobi wszystko by z nią być. Mama nie chciała, żeby was zostawiał, ale jej miłość do niego dała za wygraną i zamieszkali razem. Wkońcu pojawiłem się ja. Rodzice chcieli być ze mną szczerzy, więc gdy skończyłem 12 lat opowiedzieli mi o tym. Nie chcieli tego ukrywać i tak w końcu dowiedziałby się prawy. A tata....on cierpi. Każdego dnia. Nie okazuje tego w "drastyczny" sposób, ale trudno tego nie zauważyć. Wcześniej kompletnie się załamywał, chciał do was dotrzeć, przeprosić, pogadać, na nowo ułożyć relację. Ale jak zwykle wyrzucaliście go z domu bez cienia zrozumienia.
-Mnie w to nie mieszaj, ja nawet nie wiedziałam, że on przychodził. - Nie chciałam niepotrzebnych nieporozumień.
-A co ty byś zrobił na moim i mamy miejsu?! - Wtrącił Maciek. - On nas zostawił. Tak po prostu. Już nie chodzi o mamę, z nami też nie miał kontaktu! Nagle wraca wspaniały tatuś po kilku latach z kwiatami i myśli, że będziemy chcieli z nim rozmawiać? A jak znowu by nas zostawił?
-Nie mów tak, on by tego nie zrobił!
-Mówisz tak bo to nie Ciebie zostawił! My do niego zaufanie straciliśmy i nie dał nam ani jednego powodu, żebyśmy zaufali mu z powrotem! - Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Była najwyższa pora, aby to przerwać.
-Chłopaki dosyć! - Wstałam i walnęłam obiema dłońmi w stół. Dobrze, że nie było wtedy nikogo z nami w cukierni. - Nie zachowujecie się w ten sposób, to miała być spokojna rozmowa! - Po tych słowach emocje opadły, a ja usiadłam. - Filip zrozum. Gdyby naprawdę zależało mu na nas tak jak to opisujesz, to od samego odejścia utrzymywałby z nami kontakt. Przypomniało mu się po kilku latach, że ma 2 innych dzieci, tata na medal. Nie dziw się nam. Nie dziw się Maćkowi, że mówi w ten sposób, jego też to mocno zraniło.
-Przepraszam. Nie mogę słuchać jak ktoś mówi źle o moich rodzicach. Pupilkiem ich nie jestem, ale oni zawsze chcą dla mnie jak najlepiej, poświęcają mi dużo czasu. Ogółem dobrze się dogadujemy. Nie potrafię tak bezczynnie słuchać jak ktoś obraża któregoś z nich. Ale do waszej opinii na temat taty bedę się musiał niestety przyzwyczaić.
-Rozumiem Cię. A powiedz mi czy....
-Proszę, nie zadawaj pytań. - Filip szybko mi przerwał. Widocznie miał dość, nie dziwię mu się. - Wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej.
Odprowadzając Filipa do domu wpadliśmy z Maćkiem na pewien genialny pomysł, aby przedstawić go mamie. Moglibyśmy zaprosić go na kolację. Mieliśmy pewnie obawy dotyczące tego, jak mama zareaguje na syna swojego byłego męża.
-Jak myślisz, że będzie to wyglądało? -spytał Maciek zatrzymując się przed naszym domem.
Nie zdążyąłm mu odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.
-Poczekaj. - powiedziałam i odeszłam parę kroków. - Halo?
-Cześć Korni -był to Dawid. -moglibyśmy się dziś spotkać? Chciałbym z Tobą pogadać.
Przykryłam dłonią komórkę.
-Maciek, dałbyś radę wszytko przygotować na kolację?
-Jasnę, ugotuję spaghetti. Zresztą Filip mi pomoże.
-Okey. -powiedziałam do telefonu. -Za 15 min. w parku koło cukierni?
-Dobra. Pa. -rozłączył się.
Weszliśmy do domu. Na szczęście mama była u koleżanki.
-Tylko nakryj do stołu i możesz iść. Ja zadzwonię po Filipa. -powiedział Maciek.
-Okey.
Kiedy ja nakrywałam do stołu Maciek gotował makaron.
-Przyjdź za jakieś 40 min. Załatwię z mamą żeby była.
Kiedy szłam do parku spotkałam Filipa z sosem słodko-kwaśnym do makaronu.
-Siemka, gdzie lecisz? -spytał Filip z trochę smutną miną.
-O hej, na spotkanie z kolegą. Sorki, muszę lecieć, bo się spóźnię. -powiedziałam i szybko go minęłam.
Kiedy przyszłam, Dawid siedział już na ławce.
- Siemka, co u Ciebie?- spytał z uśmiechem.
- Hejka. Oj dużo...- zaczęłam mu opowiadać o Filipie, o tym jak jego mama poznała mojego ojca, o tej całej sytuacji. On w między czasie przerywał mi i zadawał pytania.
- ...a u Ciebie?
-Ujdzie. Byłem niedawno u matki w Holandii. Pojechała, bo tam przenieśli jej firmę. I tak zostałem z siostrą i tatą. Ale szczerze nie jest źle, ojciec zatrudnił opiekunkę, więc nie muszę często z małą siedzieć. Mama przesyła nam paczki, Miśka ostro cieszy się z nowych zabawek.
Zapadła cisza.
-Poprosiłem Cię żebyś ze mną wyszła, bo... - przysunął się na ławce i zaczą przybliżać usta do moich.
Nagle zadzwoniła moja komórka.
- Wyjdziesz? -zapytała bez ogródek Mirami swoim wesołm jak zawsze głosem.
-Dziś nie mogę... -powiedziałam podirytowana, że dzwoni w nieodpowiednim momencie. -Jestem z Dawidem.
-Aha, już rozumiem! Pa, pa! -rozłączyłam się nie odpowiadając.
Spojrzałam na wyświetlacz. 16:43. Kurczę, 40 min. już minęło.
-Chciałabyś za mną być? -spytał i nie dając mi czasu na odpowiedź pocałował w usta.
Jego usta były miękkie i ciepłe. Kiedy przestaliśmy się całować lekko kręciło mi sie w głowie.
- Mam rozumieć, że się zgodziłaś? -spytał z uśmiechem.
- Tak.- odpowiedziałam rozmarzona. - Posłuchaj, zaraz mam obiad "rodzinny", chiałbyś przyjść?
- Jasne. -od razu się zgodził.
Przyszliśmy do domu dosłownie sekundę przed mamą. Szybko dostawiłam przykrycie. Maciek z Filipem posłali mi zdziwione spojrzenia pod adresem Dawida.
Mama weszła do domu.
-Cześć dzieciaki. -powiedziała z holu.
-Chodź mamo do kuchni. -zawołał Maciek.
Usłyszeliśmy odgłos mamy szpilek na kafelkach.
-Cześć, co tak ładnie pachnie... A kto to?- spytała stojąc w progu. Oczywiście chodziło jej o Filipa, bo Dawida znała.
- Dzień dobry, nazywam się Filip i jestem... synem pani byłego męża.
Mama posmutniała. Zdjęła buty i usiadła do stołu.
- To ty jesteś Filip. -nie powiedziała tego w formie pytania.
- Ty go znasz?- spytałam zdziwiona tak samo jak reszta z nas.
- Gregor mówił, że ma dziecko z inną kobietą... Mówił mi o Tobie, gdy przychodził odwiedzać Kornelię i Maćka. Jak poznał twoją matkę? Nigdy mi tego nie wytłumaczył.
Filip opowiedział jej tą samą historię co nam.
-Niektórych błędów nie da się naprawić. -powiedziała mama.
Zaczęliśmy jeść. Po kolacji rozmowa zeszła na bezpieczniejsze tematy. Widać, że mama zaakceptowała Filipa i nie miała do niego żadnych zastrzeżeń, bo próbował zachowywać się kulturalnie. Filip miał żal do mamy, że tak jak ja i Maciek nie potafi docenić starań ojca związanych z naprawieniem relacji.
-Mamo... Wiesz, jestem z Dawidem.
-Ciesz się, naprawdę. Mam nadzieję, że długo będziecie szczęśliwi.
Spojrzałam na Filipa. Udał, że sprawdza godzinę na telefonie i wstał od stołu.
-Przepraszam, ale muszę już iść. Do widzenia, siema Maciek. Cześć... -spojrzał na mnie przelotnie-...Kornelia.
Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. Czy powiedziałam coś nie tak? Przecież kolacja się jeszcze nie skończyła. Coś jednak musiało się stać. Wyszłam za nim, a raczej wybiegłam. Gdy wyszłam za bramę, nie był daleko. Krzyknęłam, żeby się zatrzymał. Kiedy to zrobił zaczęłam kierować się w jego stronę.
-Filip! Co się stało? Dlaczego wyszedłeś?!
-Nie czuję się najlepiej. Wolałem iść do domu niż siedzieć tam przygnębiony.
-Nie czujesz się dobrze pod jakim względem? Nie uwierzę, że idziesz do domu z powodu bólu głowy czy czegoś innego. Powiedziałam coś nie tak?
-To nie jest ważne, z resztą nie udawaj, że Cię to obchodzi.
-Obchodzi...powiedz. - Te słowa wypowiedziałam spokojnie i ze smutkiem, a potem spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam jakoś go zmiękczyć, żeby zaczął mówić. Naprawdę widziałam, że coś go zabolało.
-Dobrze. Chodzi o Twoje ostatnie słowa...- Spuścił głowę i zaczął kopać kamienie. Ręce miał schowane w kieszeni. Ta pozycja wskazywała na to, że się zmieszał.
-O to, że jestem z Dawidem? Chciałam, żebyście wszyscy o tym wiedzieli. Wybrałam zły moment czy co?
-Nie, nie o to chodzi. - Podniósł głowę, ale na mnie nie spojrzał. Patrzył się w znak po jego prawej stronie. - Chodzi o to... - Dopiero teraz popatrzył mi w oczy. - ....że nie podoba mi się to, ze z nim jesteś. - Już otwierałam usta i wciągałam powietrze, żeby coś powiedzieć, ale on mówił dalej. - Jestem po prostu zazdrosny. Nie zakochałem się w Tobie bo jesteś przecież moją siostrą, ale bardzo Cię polubiłem. Mam dużo kumpli i zarówno dużo koleżanek, ale z żadną z nich nie rozmawia mi się tak dobrze jak z Tobą. O uczuciach, o problemach. A teraz kiedy jesteś z nim boję się, że nie będziesz miała dla mnie czasu. - Po tych słowach jego oczy były smutne i trochę zaszklone. Oblała mnie fala gorąca, on był taki miły.
- Posłuchaj.... rozumiem Cię. Też bardzo Cię lubię i dobrze mi się z Tobą rozmawia. Ale zrozum, że chłopak nigdy nie stanie między mną, a Tobą. Nigdy. Chłopak to jedno, a rodzina to drugie. Masz rację, będę spędzać z nim dużo czasu, w końcu to mój chłopak. Ale dla Ciebie też go znajdę. Zaufaj mi... - Uśmiechnęłam się nad wyraz naturalnie i złapałam go za obie ręce. On odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś był przygnębiony. Nie chcieliśmy dalej przedłużać, więc umówiliśmy się na następny dzień oraz ustaliliśmy wziąć ze sobą Maćka, Dawida i Mirami. Myślę, że Filip znajdzie z moją przyjaciółką wspólny język. Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Okazało się, że Dawid musiał pilnie iść i kazał mnie przeprosić. No trudno, zdarza się. Posprzątałam po kolacji i poszłam do swojego pokoju.
Następnego dnia szłam z Maćkiem i Filipem po Dawida i Mirami, bo mieliśmy po drodze. Usiedliśmy w piątkę na fontannie w parku, kiedy nagle podeszła do nas na oko 12 -letnia dziewczynka.
W końcu nowy rozdział : D. Nasz blog ma już ponad rok ; ). Teraz są wakacje i postaramy się dodawać rozdziały częściej. Dziękujemy wszystkim osobom które to czytają : )))))).