wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział XVI


Obudziłam się pod wpływem krzyków dochodzących z dołu. Rozpoznałam dwa męskie głosy, gdzie jeden należał do Maćka, a drugi bodajże do Filipa. Postanowiłam sprawdzić co tam się dzieję. Ku mojemu zdziwieniu miałam na sobie ubrania, widać wczorajsze zmęczenie nie pozwoliło mi nawet na przebranie się. No nic, potem się ubiorę. Schodząc po schodach krzyki stawały się coraz to bardziej intensywniejsze, a emocje chłopaków sięgały szczytu. Od początku mogłam się domyśleć o co chodziło - oglądali mecz. No tak, mój brat zawsze był zagorzyłym fanem, a Filip wiadomo "rodzina". Nie mówiąc nic poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku. Na zegarku widniała godzina 10.30. Ciekawe od której tu siedzą - pomyślałam. Przechodziłam koło nich z owym napojem, gdy nagle Maciek udając motyla machającego skrzydłami 1000 km/h, oczywiście przez kolejnego zdobytego gola, wylał mi go na bluzkę. Dobre i to, inaczej w ogóle by nie zauważył, że weszłam do salonu.
-Maciek, idioto! - Krzyknęłam pod jego adresem śmiejąc się przy tym.
-O Kornelia, wstałaś! - Powiedział zmieszany i nieco rozbawiony.
-Widocznie ten dzień nie zaczął się dla Ciebie zbyt dobrze. - Wtrącił Filip z trudem powstrzymując się od śmiechu. Mimo, że takie sytuacje dosyć często się zdarzają, to ta akurat wyglądała bardzo zabawnie. - Wcześnie dzisiaj wstałem i nie chciało mi się siedzieć w domu, więc od razu wpadłem do was. Myślałem, że śpicie, ale na szczęście Maciek nie spał. Czekając aż się obudzisz włączyliśmy TV i natknęliśmy się na mecz. Hiszpania wygrała!!!! - Kontynuował mój 'sszywany' braciszek, podskakując i krzycząc przy ostatnich dwóch słowach. Oczywiście zaraz powstał wrzask, który stworzył razem z moim drugim bratem, przypominający wrzask dzieci oglądających Buke jako postrach dzieciństwa. Przypomina mi to nauczycieli. Zaśmiałam się trochę.
-Nie rozumiem dlaczego aż tak się podniecacie tymi meczami.
-A mam Ci przypomnieć jak ty razem z Mirami skakałyście z powodu promocji w centrum handlowym?! - Powiedział Maciek zirytowanym głosem.
-Ty serio? Stary opowiadaj! - Filip był widać tym bardzo zaciekawiony.
-Maciek zamknij się! - Mimo ostrych słów i tak się śmiałam, jak cała reszta. Panująca atmosfera była bardzo przyjemna.
-O niee ślicznotko. No mówię Ci brachu, skakały jak pojebane, zbiły nawet wazon w przedpokoju. - Oboje wybuchnęli śmiechem. Co było w tym takiego śmiesznego? Poczułam, że miarka się przebrała.
-Ah tak cwaniaku? A mam Ci przypomnieć jak pomyliłeś pewnego dnia kibel z bidetem?! - Skuliłam się w pół, żeby stłumić w sobie śmiech.
Maciek nie wytrzymał i zaczął mnie ganiać po całym domu. Całej sytuacji towarzyszyło głośne "Hahahahahahahahahahahaha" Filipa. Najpierw pobiegliśmy na górę, zdążyłam go wyminąć przeskakując przez biurko w moim pokoju, a potem przez łóżko w pokoju mamy, a potem pobiegłam z powrotem na dół wywalając się ze schodów prosto na Filipa.
-Ałaaaaaa młoda uważaj trochę. -Mówił obolały Filip ze śmiechem w głosie. Maciek jak zwykle, stał i się cieszył. Dureń.
-Nie krzycz na mnie tylko na te głupie schody, krzywe jakieś. - Powiedziałam również rozbawionym tonem.
Po skończonej "zabawie" zegary wybiły godzinę 11. Mama powinna niedługo wrócić od ginekologa, a lepiej żeby nie zastała nas z Filipem. Chcieliśmy najpierw się czegoś o nim dowiedzieć, a dopiero potem jej go przedstawić. Ubranie się + łazienka zajęło mi 15 minut. Uzgodniliśmy wszyscy, że idziemy do tej nowej cukierni niedaleko nas. Po chwili byliśmy już na miejscu.
-Zamawiamy coś?
-Jak narazie ja chcę herbatę. - Oznajmiłam, a oni zgodzili się ze mną.
-To tak. - Zaczął Maciek. - Naprawdę zależy mi na tym, żeby dowiedzieć się w jaki sposób nasz ojciec poznał się z Twoją mamą. - Przytaknęłam. Twarz Filipa nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili namysłu otworzył usta.
-Ta historia nie jest wcale taka niezwykła. Parę miesięcy przed moim urodzeniem moja mama kończyła studia. Moi dziadkowie, a jej rodzice dostawali jako rentę dobre pięniądze, więc mogła zapewnić sobie sporo przyjemności. Pewnego razu wybrała się z koleżanką do takiego miasta, ale nazwy nie pamiętam. Chciały zrobić coś szalonego, wybrały skok na spadochronie. Gdy były już w tym mieście nabrała ich ochota na kawę i ciasto czy jakieś inne duperele. Spotkały w niej dawną kumpelę koleżanki mojej mamy, która niestety pracowała z tatą. Pech chciał, że on też tam był. Był to wyjazd w celach służbowych. Tak właśnie się zapoznali. Tata skorzystał z okazji, że tamte dwie plotkowały i zaczął flirtować z moją mamą. Poprosił ją nawet o numer telefonu. Spotykali się nad jeziorkiem parę km za miastem, dlatego nikt o nich nie wiedział. Po kilku spotkaniach przyznał się mojej mamie, że ma żonę i dzieci, ale jest w niej bardzo zakochany i zrobi wszystko by z nią być. Mama nie chciała, żeby was zostawiał, ale jej miłość do niego dała za wygraną i zamieszkali razem. Wkońcu pojawiłem się ja. Rodzice chcieli być ze mną szczerzy, więc gdy skończyłem 12 lat opowiedzieli mi o tym. Nie chcieli tego ukrywać i tak w końcu dowiedziałby się prawy. A tata....on cierpi. Każdego dnia. Nie okazuje tego w "drastyczny" sposób, ale trudno tego nie zauważyć. Wcześniej kompletnie się załamywał, chciał do was dotrzeć, przeprosić, pogadać, na nowo ułożyć relację. Ale jak zwykle wyrzucaliście go z domu bez cienia zrozumienia.
-Mnie w to nie mieszaj, ja nawet nie wiedziałam, że on przychodził. - Nie chciałam niepotrzebnych nieporozumień.
-A co ty byś zrobił na moim i mamy miejsu?! - Wtrącił Maciek. - On nas zostawił. Tak po prostu. Już nie chodzi o mamę, z nami też nie miał kontaktu! Nagle wraca wspaniały tatuś po kilku latach z kwiatami i myśli, że będziemy chcieli z nim rozmawiać? A jak znowu by nas zostawił?
-Nie mów tak, on by tego nie zrobił!
-Mówisz tak bo to nie Ciebie zostawił! My do niego zaufanie straciliśmy i nie dał nam ani jednego powodu, żebyśmy zaufali mu z powrotem! - Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Była najwyższa pora, aby to przerwać.
-Chłopaki dosyć! - Wstałam i walnęłam obiema dłońmi w stół. Dobrze, że nie było wtedy nikogo z nami w cukierni. - Nie zachowujecie się w ten sposób, to miała być spokojna rozmowa! - Po tych słowach emocje opadły, a ja usiadłam. - Filip zrozum. Gdyby naprawdę zależało mu na nas tak jak to opisujesz, to od samego odejścia utrzymywałby z nami kontakt. Przypomniało mu się po kilku latach, że ma 2 innych dzieci, tata na medal. Nie dziw się nam. Nie dziw się Maćkowi, że mówi w ten sposób, jego też to mocno zraniło.
-Przepraszam. Nie mogę słuchać jak ktoś mówi źle o moich rodzicach. Pupilkiem ich nie jestem, ale oni zawsze chcą dla mnie jak najlepiej, poświęcają mi dużo czasu. Ogółem dobrze się dogadujemy. Nie potrafię tak bezczynnie słuchać jak ktoś obraża któregoś z nich. Ale do waszej opinii na temat taty bedę się musiał niestety przyzwyczaić.
-Rozumiem Cię. A powiedz mi czy....
-Proszę, nie zadawaj pytań. - Filip szybko mi przerwał. Widocznie miał dość, nie dziwię mu się. - Wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej.
Odprowadzając Filipa do domu wpadliśmy z Maćkiem na pewien genialny pomysł, aby przedstawić go mamie. Moglibyśmy zaprosić go na kolację. Mieliśmy pewnie obawy dotyczące tego, jak mama zareaguje na syna swojego byłego męża.
-Jak myślisz, że będzie to wyglądało? -spytał Maciek zatrzymując się przed naszym domem.
Nie zdążyąłm mu odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.
-Poczekaj. - powiedziałam i odeszłam parę kroków. - Halo?
-Cześć Korni -był to Dawid. -moglibyśmy się dziś spotkać? Chciałbym z Tobą pogadać.
Przykryłam dłonią komórkę.
-Maciek, dałbyś radę wszytko przygotować na kolację?
-Jasnę, ugotuję spaghetti. Zresztą Filip mi pomoże.
-Okey. -powiedziałam do telefonu. -Za 15 min. w parku koło cukierni?
-Dobra. Pa. -rozłączył się.
Weszliśmy do domu. Na szczęście mama była u koleżanki.
-Tylko nakryj do stołu i możesz iść. Ja zadzwonię po Filipa. -powiedział Maciek.
-Okey.
Kiedy ja nakrywałam do stołu Maciek gotował makaron.
-Przyjdź za jakieś 40 min. Załatwię z mamą żeby była.
Kiedy szłam do parku spotkałam Filipa z sosem słodko-kwaśnym do makaronu. 
-Siemka, gdzie lecisz? -spytał Filip z trochę smutną miną. 
-O hej, na spotkanie z kolegą. Sorki, muszę lecieć, bo się spóźnię. -powiedziałam i szybko go minęłam.
Kiedy przyszłam, Dawid siedział już na ławce. 
- Siemka, co u Ciebie?- spytał z uśmiechem.
- Hejka. Oj dużo...- zaczęłam mu opowiadać o Filipie, o tym jak jego mama poznała mojego ojca, o tej całej sytuacji. On w między czasie przerywał mi i zadawał pytania. 
- ...a u Ciebie?
-Ujdzie. Byłem niedawno u matki w Holandii. Pojechała, bo tam przenieśli jej firmę. I tak zostałem z siostrą i tatą. Ale szczerze nie jest źle, ojciec zatrudnił opiekunkę, więc nie muszę często z małą siedzieć. Mama przesyła nam paczki, Miśka ostro cieszy się z nowych zabawek. 
Zapadła cisza. 
-Poprosiłem Cię żebyś ze mną wyszła, bo... - przysunął się na ławce i zaczą przybliżać usta do moich.
Nagle zadzwoniła moja komórka.
- Wyjdziesz? -zapytała bez ogródek Mirami swoim wesołm jak zawsze głosem.
-Dziś nie mogę... -powiedziałam podirytowana, że dzwoni w nieodpowiednim momencie. -Jestem z Dawidem.
-Aha, już rozumiem! Pa, pa! -rozłączyłam się nie odpowiadając.
Spojrzałam na wyświetlacz. 16:43. Kurczę, 40 min. już minęło.
-Chciałabyś za mną być? -spytał i nie dając mi czasu na odpowiedź pocałował w usta. 
Jego usta były miękkie i ciepłe. Kiedy przestaliśmy się całować lekko kręciło mi sie w głowie.
- Mam rozumieć, że się zgodziłaś? -spytał z uśmiechem.
- Tak.- odpowiedziałam rozmarzona. - Posłuchaj, zaraz mam obiad "rodzinny", chiałbyś przyjść?
- Jasne. -od razu się zgodził. 
Przyszliśmy do domu dosłownie sekundę przed mamą. Szybko dostawiłam przykrycie. Maciek z Filipem posłali mi zdziwione spojrzenia pod adresem Dawida. 
Mama weszła do domu.
-Cześć dzieciaki. -powiedziała z holu. 
-Chodź mamo do kuchni. -zawołał Maciek.
Usłyszeliśmy odgłos mamy szpilek na kafelkach. 
-Cześć, co tak ładnie pachnie... A kto to?- spytała stojąc w progu. Oczywiście chodziło jej o Filipa, bo Dawida znała. 
- Dzień dobry, nazywam się Filip i jestem... synem pani byłego męża.
Mama posmutniała. Zdjęła buty i usiadła do stołu.
- To ty jesteś Filip. -nie powiedziała tego w formie pytania.
- Ty go znasz?- spytałam zdziwiona tak samo jak reszta z nas. 
- Gregor mówił, że ma dziecko z inną kobietą... Mówił mi o Tobie, gdy przychodził odwiedzać Kornelię i Maćka. Jak poznał twoją matkę? Nigdy mi tego nie wytłumaczył.
Filip opowiedział jej tą samą historię co nam. 
-Niektórych błędów nie da się naprawić. -powiedziała mama. 
Zaczęliśmy jeść. Po kolacji rozmowa zeszła na bezpieczniejsze tematy. Widać, że mama zaakceptowała Filipa i nie miała do niego żadnych zastrzeżeń, bo próbował zachowywać się kulturalnie. Filip miał żal do mamy, że tak jak ja i Maciek nie potafi docenić starań ojca związanych z naprawieniem relacji. 
-Mamo... Wiesz, jestem z Dawidem.
-Ciesz się, naprawdę. Mam nadzieję, że długo będziecie szczęśliwi.
Spojrzałam na Filipa. Udał, że sprawdza godzinę na telefonie i wstał od stołu.
-Przepraszam, ale muszę już iść. Do widzenia, siema Maciek. Cześć... -spojrzał na mnie przelotnie-...Kornelia.
Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. Czy powiedziałam coś nie tak? Przecież kolacja się jeszcze nie skończyła. Coś jednak musiało się stać. Wyszłam za nim, a raczej wybiegłam. Gdy wyszłam za bramę, nie był daleko. Krzyknęłam, żeby się zatrzymał. Kiedy to zrobił zaczęłam kierować się w jego stronę.
-Filip! Co się stało? Dlaczego wyszedłeś?!
-Nie czuję się najlepiej. Wolałem iść do domu niż siedzieć tam przygnębiony. 
-Nie czujesz się dobrze pod jakim względem? Nie uwierzę, że idziesz do domu z powodu bólu głowy czy czegoś innego. Powiedziałam coś nie tak?
-To nie jest ważne, z resztą nie udawaj, że Cię to obchodzi.
-Obchodzi...powiedz. - Te słowa wypowiedziałam spokojnie i ze smutkiem, a potem spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam jakoś go zmiękczyć, żeby zaczął mówić. Naprawdę widziałam, że coś go zabolało.
-Dobrze. Chodzi o Twoje ostatnie słowa...- Spuścił głowę i zaczął kopać kamienie. Ręce miał schowane w kieszeni. Ta pozycja wskazywała na to, że się zmieszał.
-O to, że jestem z Dawidem? Chciałam, żebyście wszyscy o tym wiedzieli. Wybrałam zły moment czy co? 
-Nie, nie o to chodzi. - Podniósł głowę, ale na mnie nie spojrzał. Patrzył się w znak po jego prawej stronie. - Chodzi o to... - Dopiero teraz popatrzył mi w oczy. - ....że nie podoba mi się to, ze z nim jesteś. - Już otwierałam usta i wciągałam powietrze, żeby coś powiedzieć, ale on mówił dalej. - Jestem po prostu zazdrosny. Nie zakochałem się w Tobie bo jesteś przecież moją siostrą, ale bardzo Cię polubiłem. Mam dużo kumpli i zarówno dużo koleżanek, ale z żadną z nich nie rozmawia mi się tak dobrze jak z Tobą. O uczuciach, o problemach. A teraz kiedy jesteś z nim boję się, że nie będziesz miała dla mnie czasu. - Po tych słowach jego oczy były smutne i trochę zaszklone. Oblała mnie fala gorąca, on był taki miły. 
- Posłuchaj.... rozumiem Cię. Też bardzo Cię lubię i dobrze mi się z Tobą rozmawia. Ale zrozum, że chłopak nigdy nie stanie między mną, a Tobą. Nigdy. Chłopak to jedno, a rodzina to drugie. Masz rację, będę spędzać z nim dużo czasu, w końcu to mój chłopak. Ale dla Ciebie też go znajdę. Zaufaj mi... - Uśmiechnęłam się nad wyraz naturalnie i złapałam go za obie ręce. On odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś był przygnębiony. Nie chcieliśmy dalej przedłużać, więc umówiliśmy się na następny dzień oraz ustaliliśmy wziąć ze sobą Maćka, Dawida i Mirami. Myślę, że Filip znajdzie z moją przyjaciółką wspólny język. Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Okazało się, że Dawid musiał pilnie iść i kazał mnie przeprosić. No trudno, zdarza się. Posprzątałam po kolacji i poszłam do swojego pokoju.

Następnego dnia szłam z Maćkiem i Filipem po Dawida i Mirami, bo mieliśmy po drodze. Usiedliśmy w piątkę na fontannie w parku, kiedy nagle podeszła do nas na oko 12 -letnia dziewczynka.



W końcu nowy rozdział : D. Nasz blog ma już ponad rok ; ). Teraz są wakacje i postaramy się dodawać rozdziały częściej. Dziękujemy wszystkim osobom które to czytają : )))))). 


czwartek, 12 lipca 2012

Serdecznie przepraszamy!

Za to, że tak długo nie napisałyśmy rozdziału. Powodem jest po prostu...lenistwo. My bardzo chcemy dalej go prowadzić, ale nie chciało nam się pisać. Teraz musimy w nim dużo pozmieniać, a mianowicie:
-Zaczniemy od zmiany tła. Za kilkanaście minut po prawym boku pojawi się ankieta, a waszym zadaniem będzie głosowanie na tło, które chcecie.
-Napiszemy rozdział. Dzisiaj pogoda nie jest najładniejsza, więc trochę czasu posiedzę w domu. Mam czas, aby wymyśleć coś naprawdę fajnego:)

Z racji, że są wakację Magda wyjechała do przyjaciółki, więc nie chcę za bardzo sama o wszystkim decydować. Mam nadzieję, że do jutra wróci :) wtedy porozmawiamy o dalszych zmianach na bloogu. Byłabym wdzięczna, abyście rozpromowali naszego blooga. Kiedy wiemy, że dużą ilość osób czyta nasze opowiadanie, to mamy jeszcze większy zapał do pisania, a przecież o to właśnie chodzi :D
!DO JUTRA POJAWI SIĘ ROZDZIAŁ!

wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział XV

Szczerze? Strasznie się zszokowałam. Serce zaczęło mi walić, a w głowie układało się milion przeróżnych myśli, oczywiście wszystkie były o wiadomości, którą usłyszałam przed chwilą od Mirami.
-Serio? -Byłam niepewna, więc z wybałuszeniem oczu się dopytałam.
-Po co miałabym cię okłamywać?
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu, nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałyśmy na ławce na przeciwko siebie. Nasze twarze były od siebie niedaleko i patrzyłyśmy sobie w oczy. Próbowałam coś z nich odczytać. Nagle usta Mirami zaczęły przeradzać się w uśmiech, coraz szerszy i szerszy i nagle wybuchnęła ogromnych śmiechem. Napluła mi trochę na bluzkę, ale szczegół.
-Co ty uwierzyłaś w to? Haha tak łatwo Cię wrobić.
-Ej no. To nie było zabawne! - Powiedziałam z powagą i załozyłam ręce. Zrobiłam obrażoną minę w stylu "foch!" i znowu popatrzyłyśmy sobie w oczy i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Eej, naplułaś mi w oko! - Powiedziała przez śmiech Mirami.
- Ha! Jeden jeden. - Powiedziałam i się wyszczerzyłam.
Tak naprawdę to jeszcze kiedy nie znałam tej dziewczyny, na pewno obraziłabym się za takie coś. Na obojętnie kogo. Teraz zrozumiałam jak dobry ma ona na mnie wpływ. Zrobiła ze mnie typową SZCZĘŚLIWĄ i promienną dziewczynę. Ale w sumie, mam 14 lat i zawsze tkwiłam w przekonaniu, że każda nastolatka powinna być zawsze uśmiechnięta i w dobrym humorze, ale przecież ja prawie nigdy taka nie byłam. Cieszę się, że ją poznałam i że się zaprzyjaźniłyśmy.
-Wiesz co, robię się trochę śpiąca. Dzisiaj wcześnie wstałam, a w nocy znowu wciągnął mnie komputer. Możemy się jutro spotkać ?
-Jasne, jeszcze pytasz? Wiesz co, w sumie to ja też nie spałam jakoś szczególnie długo. A nawet jak na mnie to stanowczo za mało. Ale przy Tobie nie czuję w ogóle zmęczenia. A nawet czuję się niż kiedykolwiek.
-Dziękuję, miło mi to słyszeć. - Powiedziała z uśmiechem i mocno mnie przytuliła. - Em.....ygh, chodź już wracamy.
Wiedziałam, że chciała coś powiedzieć, ale się wycofała. Od zawsze byłam bardzo wszystkiego ciekawa, ale zawsze byłam zbyt nieśmiała, żeby o cokolwiek zapytać. Przy niej czuję się zupełnie sobą.
-Chciałaś coś powiedzieć?
-Nie nic.
-No powiedz! Nie odpuszczę Ci. - Spojrzałam na jej twarz. Wydała mi się wtedy strasznie ładna. Nie żeby coś, wcześniej też była ładna, ale tym razem wyglądała, no mogę powiedzieć, że prześlicznie. Oczy jej świeciły, a włosy skakały na wietrze. Zorientowałam się wtedy, że patrzę na nią jak idiotka, więc odwróciłam na chwilę głowę w innym kierunku.
-Ah, uparta jesteś! Chciałam Ci powiedzieć, że jeszcze nigdy nie usłyszałam od kogoś czegoś takiego i powiem Ci, że to bardzo fajne uczucie. Zrobiło mi się tak ciepło, masz czasem coś takiego?
-A wiesz, że tak! Często tak miałam kiedy Patryk....ee to znaczy, mój były chłopak mówił mi coś miłego. Wtedy oblewała mnie taka fala gorąca.
-Tak właśnie! Dokładnie to samo miałam. Jednak nie chciałam Ci mówić, jakoś tak po prostu bałam się, że dziwnie to zabrzmi.
-Domyślam się o co Ci chodzi. Ale słuchaj, jesteśmy przyjaciółkami tak? Więc nie krępuj się! Mów wszystko co tylko przyjdzie Ci na myśl, nawet te najgłupsze rzeczy.
-Naprawdę tego chcesz? - Spojrzała na mnie i powiedziała z litością w głosie.
-Noo...już przeżyje. - I znowu zaczęłyśmy się chichotać.
-No to doszłyśmy. Odprowadzić Cię? - Powiedziałam ze śmiechem i poruszałam brwiami.
-Mmm....A chce ci się? - Odpowiedziała tajemniczym głosem.
-Nie. - Powiedziałam luźno.
-O, miło. Dobra ja lecę. Do jutra. - Powiedziała ze śmiechem (tak wiem, często to powtarzam, ale to nie moja wina, że tak często mówi ze śmiechem!) przytuliła się do mnie i cmoknęła w policzek.
Tak o to zakończył się nasz uroczy spacerek. Weszłam (jak zwykle) z bananem na ustach do domu i jak to ja od razu poszłam się napić. Mama się śmieje, że jak tak dalej będę tak dużo pić to zbankrutuje na samych sokach. E tam, damy radę. Naszła mnie ochota pogadania z Maćkiem, jednak poczułam, że nie ma nikogo w domu. Było tak dziwnie cicho i czułam, że jest zupełnie pusto. Krzyknęłam kilka razy imię mojego brata, ale na żadne zawołanie nie dostałam odpowiedzi. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Nie zgadniecie kogo tam spotkałam? Ankę. Dziewczynę Maćka. Od razu weszła i zaczęłyśmy, skakać, piszczeć się przytulać (I to wszystko równocześnie!).
-O boziuu Ania! Jak ja Cię dawno nie widziałam!
-Ja Cię też Korni! Trzeba to nadrobić! Ostatnio nie dogadywaliśmy się z twoim bratem, więc nie przychodziłam tutaj. Ale teraz mam wyrzuty sumienia i chcę Cię bardzo przeprosić za to, że nie dawałam znaku życia. - Spojrzała na mnie smutnymi oczami. Przyznam byłam zła, ale w sumie ja też do niej nie pisałam. Więc co miałam zrobić?
-No co, nie ma za co przepraszać! Ja też nie byłam lepsza i też nic do Ciebie nie pisałam. Ale dobra, po co wracać do przeszłości. Rozbieraj się i chodź na górę.
Jak powiedziałam, tak też zrobiła. Usiadłyśmy na moim super wygodnym i dużym łóżku z wielkimi miskami lodów, plus jeszcze 2 paczki chipsów i 2 duże cole. No, teraz dopiero można zacząć rozmowę.
-Dobra, opowiadaj co u Ciebie. - Powiedziała Ania, a z ust wypadały jej lody z powrotem do miski. Ha ha, zabawnie to wyglądało. Zaczęłam się śmiać, ona też z mojego śmiechu. Od zawsze się z niego śmiała.
-Ej ej Ania leci leci !! - Śmiałyśmy się jak głupie, a ona miała lody na całej twarzy i środku bluzki.
- Masz, idź ją zmień bo wyglądasz przekomicznie. - Wstałam i wyjęłam z szafy drugą bluzkę. Zgięłam się w pół i nadal się z niej śmiałam. Nie zdążyłam wziąć drugiego kęsa lodów, a Anka znów była z powrotem.
-Korni zauważyłam, że jesteś jakoś dziwnie hm jakby to ująć.... nie wiem, taka radosna i w ogóle. - Zrobiła pytającą minę i zmrużone oczy, które chciały natychmiast dowiedzieć się o co chodzi.
-No wiesz. Opowiem ci wszystko ze szczegółami......
Opowiadałam jej to wszystko ponad 20 minut (patrzyłam na zegarek), a i tak wydawało mi się, że o wiele, wiele więcej. Dowiedziała się wszystkiego o Mirami, o wizjach, o Michale. Dziwnie, że Maciek jej tego nie powiedział, ale z drugiej strony - byli pokłóceni. Jednak i tak uważam, że nawet pokłóceni ludzie powinni mówić sobie tak ważne rzeczy.
-Aaa to już wszystko jasne! Znalazłaś se nowa psiapsiółeczkę (tutaj zrobiła smieszną minę i zmieniła głos oraz zrobiła dłońmi gest typu 'innymi słowami' ) i o mnie to już zapomniałaś co?! - Serio się wtedy wkurzyła, ale szybko się uśmiechnęła i wysmarowała mi czubek nosa lodami. A co tam, nie będę gorsza. Kit z tym, że dopiero zmieniła bluzke, jak zabawa to zabawa na całego! Wzięłam do ręki prawie pełną miskę (bardzo wolno jem lody) i wywaliłam jej na głowę. Ha ha ha jej mina była bez cenna. Spodziewałam się, że zrobi mi to samo i miałam rację. Zeszłyśmy z łóżka i dosłownie rzuciłyśmy się na 2 paczki chipsów. Otworzyłyśmy je i zaczęłyśmy się nimi rzucać. Od razu przyszedł mi do głowy diabelski plan. Pobiegłam szybko do łazienki i jak przewidziałam - pobiegła za mną. Wzięłam do ręki i prysznic i szybko odkręciłam wodę. Hahahahaha super to wyglądało kiedy woda tak silnie ją "uderzyła", że odleciała kilka kroków w tył. Dalej zabawa przetoczyła się w całą zalaną łazienkę, węgiel na ścianach (No co, bitwa musi być!), bitą śmietanę na dywanie i nas umorusane i całe mokre od stóp do głów. Najpierw pierwsze co zrobiłyśmy to poszłyśmy się przebrać, a potem zabrałyśmy się w roześmianych humorach za sprzątanie. Nie lubiłam kiedy ktoś musiał za mnie sprzątać, szczególnie mama kiedy wraca zmęczona z pracy, a Ania od zawsze po sobie sprzątała, a już szczególnie kiedy u kogoś była. Zostaje mi już tylko pomalować trochę ściany bo węgiel nie chce do końca zejść. Na szczęście mam trochę białej farby w piwnicy, więc po nią poszłam. Wiedziałam czym skończy się malowanie ścian SZCZEGÓLNIE z Anką, ale od razu umówiłyśmy się, że na dzisiaj starczy sprzątania. Kilka pociągnięć pędzlem po korytarzu i WUALA! (nie wiem jak się to pisze). Nagle zachciało nam się owoców.
-Słuchaj, było fajne nawet lepiej niż fajnie, było super super fajnie, ale teraz zjadła bym jakiegoś owoca. - Powiedziała Ania i wyszczerzyła się baardzo mocno. Heh uwielbiałam kiedy to robiła.
-A więc robimy.... SAŁATKĘ OWOCOWĄ!! - Powiedziałyśmy równo i od razu poszłyśmy do mojej nowoczesnej (bez chwalenia) kuchni. Była bardzo ładna, podobała mi się. Ściany były w niej białe, ale meble ciemne i ładnie to razem wyglądało.
-Więc co my tu mamy hm hm hm....truskaweczki
-Truskaweczki - Powtarzała za mną Ania i wykładała wszystko na duży, ciemny (jak już wspomniałam) stół.
-Mandaryneczki
-Mandaryneczki
-Em.. pomarańczki
-Pomarańczki
-Hem, kiweczki ,jabłuszka, bananki i gruszeczki!
-Kiweczki?? Haha okej, niech będzie. Jabłuszka, bananki i gruszeczki, tak-jest! - Teraz zabieramy się do pracy. - Powiedziała zdeterminowana Anka i wzięłyśmy się za przyrządzanie deseru. Najpierw umyłyśmy wszystkie (bardzo dokładnie) ,potem je ładnie pokroiłyśmy, powrzucałyśmy do wielgachnej michy, ozdobiłyśmy grubą warstwą bitej śmietany, a na koniec dorzuciłyśmy na to maliny.
-Mmmm wspaniale nam to wyszło!
-W pełni się z tobą zgadzam, moja droga znakomita kucharko! - Pochwaliłam Ania. Serio, byłyśmy bardzo dumne z naszego "dzieła". Wyglądało nie tyle co smakowicie, ale po prostu jakoś ładnie. Kolorowo. Od zawsze lubiłam jak na talerzu widniało coś kolorowego, więc zawsze do obiadu miałam kolorową surówkę. Wzięłyśmy naszą wspólnie zrobioną owocową sałatkę i rozsiadłyśmy się przed telewizorem.
-Chodź, pobawimy się w małą dzidzię.
-Ooo zawalisty pomysł! - Od razu się wyszczerzyłyśmy. - Aaam! O mniam mniam dobra dzidzia, dobraa. - Wzięła swój widelec, nadziała na owoce i zaczęła mnie karmić jak małą dzidzię, której oczywiście wszystko leciało z buzi. Ha ha uwielbiałam to robić.
Po skończonym karmieniu do Ani zadzwonił telefon. Była to jej mama.
-Słuchaj kicia, muszę już wracać. - Posmutniała, a ja razem z nią. Założyła buty i kurtkę (pomimo, że były wakacje to po 22 było chłodnawo), przytuliła się do mnie i wyszła. Ta dziewczyna jest super! Poszłam się napić. Wzięłam sok i poszłam na górę trochę potańczyć. Ostatnio zainteresowałam się tańcami w stylu break dance. Gdy byłam na górze nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Pomyślałam, że to Ania czegoś zapomniała. Zeszłam na dół i zobaczyłam uradowanego Maćka z Tomkiem (widać było, że duuużo wypili) i innym kolesiem, którego nigdy nie widziałam. 
Mieli ze sobą 3 czteropaki jakiegoś piwa. 
- Czcześć Kornelioo !!- krzyknęli chłopacy. Ich kolega tylko stał uśmiechnięty i mi się przyglądał.
- Ssuchaj. -zaczął Maciek.- Ttoo jest... ten nooo.... Filyp.- wskazał na ich kolegę.
- Nnno i jesteście rodzenstwem. Tto znaczy takym sszywanym.- dokończył za niego Tomek.
- Przysywanym idioto !!- krzyknął na niego mój brat.
Co, co co??!! Wiedziałam, że mój ojciec ma dziecko z inną kobietą, ale myślałam, że to będzie jakiś 2 -letni maluch, a nie 18 -letni chłopak !!. Ciekawe jak się poznali. Nie ma co pytać teraz o to Maćka, może jutro. Dobrze, że mama ma na noc, na pewno nie chciałaby widzieć ich najebanych w 3 dupy.
- Dobra, idę do siebie, ale jutro musimy pogadać. - powiedziałam do Maćka.
- Ejj.. - zatrzymał mnie głos Tomka. - maszz. - podał mi 2 piwa. - Utczcij dzień w którim poznałaś swoyjego sszywanego brata.
Wzięłam piwa i poszłam na górę. Byłam na max zmęczona, więc zostawiłam piwa w pokoju i poszłam pod prysznic. Słyszałam ich krzyki, muzykę. Potem poszłam do swojego pokoju, włączyłam TV i otworzyłam piwo. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Mogę wejść? - usłyszałam dotąd nie znany mi głos.
-Filip? Jasne, wejdź. - trochę się zakłopotałam i wyprostowałam na łóżku.
Podszedł chwiejnym krokiem i opadł obok mnie.
- Chcesz? - podałam mu piwo.
- Niee...- pokręcił głową. - ja już dziś dość wypiłem.
- Racja. - uśmiechnęłam się. - Ile w ogóle masz lat?
- Ja? - był zapatrzony w film którego nie oglądałam.- Dwa dni temu skończyłem 17.
- A to spóźnione wszystkiego najlepszego! Jak się z Maćkiem poznaliście? - postanowiłam skorzystać z okazji i nie czekać do jutra żeby zapytać się Maćka.
- Hm... Zawsze wiedziałem, że mam przyrodnie rodzeństwo. Ojciec nigdy nie kwapił się żeby nas poznać. Ja jakoś też nie okazywałem chęci. Wczoraj, gdy tata brał prysznic przejrzałem listę kontaktów w jego komórce. Było zapisane Maciej Wess, zadzwoniłem. Był już z tym Tomkiem, więc umówiliśmy się w barze. Najpierw nie wierzył, że jestem jego bratem, potem strasznie się cieszył. - fajnie opowiadał, miał miły głos, w ogóle nie podobny do głosu Maćka.
- Ej, może gdzieś dziś wyjdziemy? -zaproponował. - Ty, ja, Maciek.
- Eee... dziś nie mogę, już umówiłam się z przyjaciółką. A po jutrze?
- Jasne.

Świetnie mi się z nim gadało. Sporo zwiedził, miał dużo do opowiedzenia. W przyszłości chciałby zostać fotografem, obiecał, że pokaże mi zdjęcia. Lubił kolor zielony, pizzę, imprezy, poznawać nowe miejsca, uczyć się nowych rzeczy.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Rano pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie komórki. "10 nieodebranych połączeń: Mirami" -no pięknie, nieźle się wkurzy. Od razu do niej zadzwoniłam.
- Cześć. Sorry, że nie odebrałam, ale spałam...
- Hej !, to nie jest teraz ważne. Zakładaj strój i chodź na plaże, woda jest boska!- rozłączyła się i nie dała mi nic powiedzieć.
Przebrałam się w strój, wzięłam ręcznik i zeszłam na dół coś zjeść. Maciek z Tomkiem chrapali na kanapie. Zaraz, zaraz... A gdzie Filip? Pewnie poszedł do domu, nie był tak pijani jak oni. Zjadłam coś na szybkiego i wyszłam. Cudownie jest mieszkać nad morzem. Słońce, rozgrzany piasek i fale.

Gdy dotarłam na miejsce trudno było mi znaleźć Mirami. Nagle podbiegła do mnie dziewczyna w ślicznym, czerwonym, falbaniastym stroju dwuczęściowym. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Miami. A za nią biegła jej kundelka Fusia.
- Siema! Zarąbiście wyglądzasz!- rzuciłam się na nią, a Fusia skakała na nas.
- Rozbieraj się i wskakujemy do wody, woda jest cieplusia.
Biegłyśmy przez parawany turystów, do miejsca gdzie się rozłożyła. W piasku pomiędzy dwoma ręcznikami był wbity czerwono-biały parasol przeciwsłoneczny. Na piasku obok leżały czasopisma, woda i torba Mirami.
- To jest ręcznik dla Ciebie. - wskazała jasnożółty ręcznik. - Mój jest trochę mokry, bo Pusia na nim leżała.
Zdjęłam zwiewną sukienkę, którą miałam narzuconą na moje błękitne bikini, kupione rok temu, gdy byłam na wakacjach z mamą i bratem. Pamiętam, że gdy bawiłam się w morzu, fale porwały mi górę od stroju, musiałam wyjść z wody zasłaniając cycki rękoma. Plażowicze mieli ze mnie niezły ubaw.
- Na trzy, cztery wbiegniemy razem do wody, okey? - spytała się, chwytając mnie za rękę. Stałyśmy parę kroków od morza.
- Ok. - przytaknęłam.
- To trzy, cztery...!
Zaczęłyśmy biec, a Pusia razem z nami. Zalała mnie fala zimna, zaczęłyśmy krzyczeć i rzucać się jak opętane. Zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam wychodzić z wody.
- No co ty, już? Tak szybko się poddajesz? - spytała chlapiąc na mnie.
- Jasne, że nie!. - zawróciłam się i mocno ją ochlapałam.
Po próbach pływania, podtapiania się doszłyśmy do wniosku, że mamy dość i poszłyśmy się napić. Mirami gdzieś na chwilę zniknęła. Ja wzięłam duży łyk i trzymałam wodę w buzi. Mirami przyszła cała była oblepiona w piachu. Nie mogłam się powstrzymać i ją oplułam.
- Hahaha nie ma tak !- powiedziała.
Wzięła butelkę wody, którą przed chwilą piłam i wylała resztę zawartości na mnie.
- Aaaa... zimna !!!!!!. -krzyczałam.
Potem poszłyśmy na lody. Ona wzięła truskawkowe a ja czekoladowe.
- Chcesz spróbować? -zapytałam.
- Niee. Nie lubię czekol.... -nie dałam jej dokończyć i wysmarowałam jej twarz moimi lodami.
Nie chciała być gorsza i włożyła mi swoje lody za sukienkę.

Przyszłam do domu ostro wykończona. W pierwszej kolejności poszłam do Maćka. Nigdzie go nie było. Wysyłałam mu sms`a : "Nie zapomnij. Jutro spotykamy się z Filipem". Bo długim czasie nie otrzymywałam odpowiedzi.



Wiem, że długo nie pisałyśmy, ale było parę utrudnieni ; /. Serdecznie przepraszamy : )

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Rozdział XIV (Wreszcie) ; )

O ja nie mogę....myślałam ,że zwymiotuję. Wyszłam z tej łazienki ,nawet odechciało mi się korzystać. Wróciłam do stolika i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Co cię tak śmieszy ? - zapytał Dawid z uśmiechem.
-Nic nic ,nieważne. Powiem ci w drodze powrotnej. -Powiedziałam po czym wybuchłam jeszcze większym śmiechem co sprawiło ,że oplułam kelnerkę przechodzącą koło nas. Ha ha ,fajną miała minę.
-Powiesz mi już o co chodzi? - Zapytał znowu dociekliwy Dawid ,podczas powrotu do domu.
-Jak weszłam do łazienki to niechcący je pomyliłam. Zobaczyłam jak Patryk mizia się z Erikiem. Nie wiem co w tym śmiesznego ,ale jak o tym myślę to mi się śmiać chce. - Powiedziałam mu. Oboje z powagą spojrzeliśmy na siebie ,a potem zaczęliśmy się śmiać. Odprowadził mnie pod dom po czym pożegnaliśmy się. Weszłam do środka i oznajmiłam ,że już jestem. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się spać.
                                             ***
Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka ,który ustawiłam jak przychodzi do mnie wiadomość. Była od nieznanego numeru o treści ; "Cześć Korni ! Spotkamy się dzisiaj? Mirami." Bez namysłu odpisałam ,że tak i umówiłyśmy się na godz. 15 w parku. Wstałam i się wyszykowałam ,po czym usiadłam na chwilkę przy komputerze. Włączyłam go ,po czym odruchowo weszłam w internet. Wpisałam w GOOGLE 'wizje' ,chciałam wiedzieć o co z tym chodzi. Weszłam w pierwszą lepszą stronkę ,ale niestety nie pisali tam nic sensownego. Tak samo było z drugą ,z trzecią i ze wszystkimi innymi. Po kilku godzinach bezsensownego poszukiwania zrobiłam się głodna, więc zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Było już troszkę późno ,więc powiedziałam Maćkowi tylko ,że wychodzę. Wzięłam jeszcze tylko trochę pieniędzy. Dotarłam na miejsce nieco spóźniona ,ale nie przejęłam się tym zbytnio. Mirami już na mnie czekała.
-Hej ! - Powiedziała po czym mocno mnie przytuliła ,a ja nieco speszona odwzajemniłam uścisk.
-No hej ,co robimy?
-Mam dla Ciebie pewne propozycje. Dawno nie robiłam nic fajnego ,no w sumie nie miałam z kim ,ale teraz pomyślałam o tobie. Możemy iść gdziekolwiek chcesz. Nad jezioro ,do kina ,na kręgle. Wybieraj. - Powiedziała z uśmiechem po czym spojrzała mi prosto w oczy. Zobaczyłam w nich radość ,szczęście ,ale też tak jakby strach....
-Wybieram.... kręgle ! - Powiedziałam po czym się zaśmiałyśmy.
-No to chodźmy ,słońce zaczyna dość mocno przygrzewać.
Szłyśmy dosyć długo ,około pół godziny. Ale miło się gadało. Ta Mirami jest bardzo fajna....nigdy nie kumplowałam się z nią jakoś bardziej. Jest naprawdę ciekawa ,jadła dużo zagranicznych potraw ,było w wielu interesujących miejsach takich jak Rzym ,Watykan i tak dalej. Naprawdę imponują mi ludzie ,którzy dużo wiedzą ,z takimi można porozmawiać na wiele tematów.
-No ,w końcu jesteśmy. - Powiedziała moja towarzyszka po czym głęboko odetchnęła.
-Coś się stało? - Powiedziałam nieco nie zapokojona.
-Mam niezbyt miłe wspomnienie z tym miejscem....na tę chwilę nie mogę ci powiedzieć ,ale nie przejmuj się ,niedługo ci powiem. - Jej twarz znowu zrobiła się pogodna i pojawił się na niej szeroki uśmiech.
                                   ***
Już po skończonej grze. Muszę przyznać ,że Mirami jest świetna w kręgle. Dosłownie mnie rozwaliła. Raz nawet mało mnie nie zabiła bo gdy chciała się zamachnąć ,kula wyślizgnęła jej się z ręki ,a ja akurat stałam za nią. Wyszłyśmy stamtąd dusząc się ze śmiechu. Szłyśmy z powrotem do parku. Te miejsce jest takie....magiczne. Ślicznie tam jest. Zielone drzewa ,kilka dróżek ,ławek. Promienie słońca próbujące się przedostać przez gałęzie wysokich drzew... mogłabym tam siedzieć całymi dniami. Ale wolałabym ,aby towarzyszyła mi przy tym Mirami. Polubiłam tą dziewczynę. Czułam ,że mogę się przed nią otworzyć.
-Wiesz co ,zmęczyłam się tym ciągłym chodzeniem. Może usiądziemy? - Wskazała palcem ławkę naprzeciwko nas.
-Dobrze. - Usiadłyśmy. - Mmm...wiesz co ,mam wrażenie ,że chcesz mi coś powiedzieć.
-Dlaczego tak uważasz?
-Sama nie wiem... przez całe nasze rozmowy, kiedy kończył się temat ,ty brałaś powietrze w płuca i już otwierałaś usta ,żeby coś powiedzieć ,ale za każdym razem je zamykałaś.
-Bystra jesteś. - Uśmiechnęła się. - Chciałam ci powiedzieć ,że bardzo cię polubiłam. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki bo każda okazała się po czasie fałszywa. Wiem ,że po jednym spotkaniu nie wyjdzie z tego zbyt dużo ,ale chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić.
-Ym....zdziwiłaś mnie tym. Nikt nigdy mi czegoś takiego nie powiedział ,ale ja czuję to samo, też Cię bardzo polubiłam. - Przytuliłyśmy się. Myślę ,że naprawdę coś z tego wyjdzie.
                                               ***
Minęły właśnie 2 tygodnie od naszego ostatniego spotkania z Mirami. Od tamtej pory mocno się zmieniłam. Częściej się uśmiecham ,zaczęłam się też trochę inaczej ubierać ,dużo się śmieję oraz zmieniłam się z realistki w optymistkę i szczerze mówiąc ,podoba mi się to. Mirami pokazała mi czym jest zabawa. Przez te 2 tygodnie zdążyłyśmy "pożyczyć" z supermarketu wózki i zjechać nimi z górki ,oczywiście się przy tym wywalając. Ludzie mieli z nas niezły ubaw. Dużo robiłyśmy rzeczy tego typu ,ale zdecydowanie najlepsza była kąpiel w kisielu. Ha ha ,wydawałoby się nie możliwe ,ale nie jest takie trudne. Wykosztowałyśmy się przy tym nieco bo mam sporą wannę i nalałyśmy sporo wody i trzeba było kupić sporo paczek kisielu ,ale czego się nie robi dla zabawy. Zmieniła się również jedna ,bardzo ważna rzecz. Od tamtej pory nie miałam ani jednej wizji.


* Oczami Maćka *
Boże jak mnie gł
owa boli... Nie wyrabiam, wziąłem chyba już całe opakowanie tabletek przeciwbólowych. No nic, trudno, spróbuję się zdrzemnąć. Wyjąłem koc z szafy, położyłem się na kanapie i zasnąłem.
`Noo dobra... siedziałem na kanapie i patrzyłem się w zegarek powieszony na ścianie. Wskazówki przesuwały się do tyłu. Przeszedłem się po domu. Nikogo nie było. Pomyślałem o Michale i oblała mnie fala smutku. Usiadłem na schodach i schowałem głowę w ręce. Siedziałem tak dobrą godzinę i wspominałem nasze najlepsze chwile, po czym pomyślałem, że trzeba się ogarnąć i wstać, bo zaraz przyjdzie Kornelia. Wstałem i kolana się przede mną ugięły, myślałem,  ze upadnę. Przede mną stał Michał. Z krwi i kości. Nie wierzyłem własnym oczom. Podbiegłem do niego i mocno przytuliłem, poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. To naprawdę on !.
- Jezu... myślałem, że cię już nigdy nie zobaczę...- powiedziałem przez łzy.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że obejmuję powietrze. Gdzie Michał?! Przecież go widziałem, czułem !. Stał uśmiechnięty w swojej ulubionej bluzie...! Nie, nie nie !. Mam walone przywidzenia... Opadłem bezwładnie na kanapę. Zobaczyłem przed sobą dziewczynkę. Z wyglądu była dokładnie taka sama, jak ta, którą Korni widziała w tym domu-cukierni. Ruszała ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nie słyszałem żadnych słów...`
Otworzyłem oczy. Eee... Spojrzałem na zegarek, była równo 20. Spałem jakieś 2 godziny. Usłyszałem kroki w kuchni, pewnie Kornelia wróciła... Muszę z nią natychmiast pogadać!
Usiadłem w kuchni przy sole.
- Cześć. Ej, pamiętasz jak opowiadałaś mi o tej dziewczynce w domu?
- Hej.- powiedziała rozpromieniona.- No, pamiętam. I co z tym?
- Widziałem ją. Miałem coś w stylu sen-wizja.- mówiłem coraz bardziej zdenerwowany. - Gadała coś do mnie, ale nie słyszałem żadnych słów. Oprowadzała mnie po domu, tym starym, tej jakby cukierni. Na końcu poszliśmy do piwnicy. Widziałem wszystko w czarno-białych barwach . Piwnica była zaraz pod domem. Stało tam parę kartonów i krzesło. Pokazała palcem w najciemniejszy kąt i się obudziłem.
Kornelia odłożyła nóż którym kroiła warzywa i oparła się o blat szafki.


* Oczami Kornelii *
Coś mi nie pasuje... Kiedy ja przestałam mieć wizje, mój brat zaczął je miewać. Usiadłam zamyślona na ławce, na której umówiłam się z Mirami.
- Siema.- usiadła koło mnie, jak zwykle uśmiechnięta. - Coś się stało?
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć......tylko obiecaj ,że nikomu nie powiesz !
- Oczywiście ,że nie powiem! Przyjaźnimy się ,możesz mi zaufać.
- No dobrze. Od jakiegoś czasu miewałam wizje. Były dziwne... Ostatnia była w dużym ,starym domu. Znalazłam zdjęcie tego w domu w księdze ,którą znalazłam na strychu. Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam małą dziewczynkę. Nagle zaczęła krzyczeć ,a potem.. nie mogłam tam dłużej zostać ,przestraszyłam się więc stamtąd wyszłam. Od czasu kiedy Ciebie poznałam nie miałam ani jednej wizji. Ale teraz nagle Maciek ją miał. A wiesz co jest najdziwniejsze? Widział w tej wizji dokładnie te same dziecko.
-To niebywałe!
-Ale co?
-To ! To wszystko co mi przed chwilą powiedziałaś. Tak ,to ty! Wiedziałam od samego początku
! - zaczęła się uśmiechać i mnie przytuliła.
- O czym ty mówisz.....?
- To teraz ty mnie posłuchaj. Jesteśmy tym samym. Wiem ,że to dziwnie brzmi ,ale my nie jesteśmy ludźmi. Kiedyś ,bardzo dawno temu , mieliśmy poprzednie wcielenie. Ty tego nie pamiętasz ,ale ja to dokładnie pamiętam. Byliśmy wtedy demonami. Tylko nieliczni przetrwali do dziś ,moja rodzina ,twoja i jeszcze kilka innych ,ale niewiele. Otóż wszyscy byliśmy podzieleni na demony dobre i złe. Wiem tylko tyle ,że ja jestem dobrym ,ale o innych nie mam pojęcia.


Rozdział dedykujemy Wiktorii Pawłowskiej ,która zainspirowała nas swoimi pomysłami i pomogła nam w dalszej realizacji blooga. Dzięki Wika ; *
A tak na marginesie ,podoba wam się nowy pomysł ? Chciałyśmy te opowiadanie troszkę 'pokolorować' ; >

niedziela, 20 listopada 2011

rozdział XIII ; )

.....cukiernia. Że co? Zatkało mnie. Przecież jeszcze wczoraj tam był! O co chodzi..?
-No i co mi chciałaś pokazać? Może chciałaś mi ciastko postawić? -powiedział Maciek i zaczął chichotać.
-Nie gadaj tylko chodź do środka.
Weszliśmy do środka i omal nie zemdlałam. Kobietą za ladą okazała się...moja babcia. Dobra ,to jest dziwne. Postanowiłam pogadać o tym z moim bratem.
-Eej Maciek dlaczego za ladą stoi nasza babcia??
-O czym ty mówisz? Tam nie ma żadnej babci ,a tym bardziej naszej. Przecież ona nie żyje ,pogódź się z tym w końcu. Tam stoi zwykła kobieta... - jego słowa troszkę mnie zakłopotały. Dobrze wiem ,że babcia nie żyję ,ale naprawdę ją widzę. Wiem ,że to napewno nie jest przewidzenie.
-Więc co chciałaś mi pokazać takiego pilnego? - Z myśli wyrwał mnie Maciek.
-Wyjdźmy stąd. Powiem ci w drodze powrotnej. - Powiedziałam po czym oboje wyszliśmy z 'cukierni' .
-Maciek proszę obiecaj ,że nie będziesz się śmiać. Bo widzisz.. chciałam ci pokazać coś zupełnie innego niż to co tam zobaczyłeś. Nie wiem jak to powiedzieć ,ale ta cukiernia nie jest cukiernią. To znaczy jest ,ale nie do końca. Pewnego dnia weszłam na strych i znalazłam tam starą książkę. Otworzyłam ją i była w niej fotografia starego domu ,zaintrygował mnie ,więc postanowiłam go odnaleźć. Ten dom znajdował się dokładnie tam gdzie teraz stoi rzekoma cukiernia. Mówię prawdę ,jeszcze wczoraj tam był. Weszłam do niego i poczułam się jakoś dziwnie ,zupełnie inaczej niż kiedykolwiek. Poszłam na górę i to co zobaczyłam to....eh na łóżku leżał medalik babci. Wiem ,że to dziwnie brzmi ,ale naprawdę tak było ! Nagle coś poczułam dziwnego ,przestraszyłam się i zbiegłam na dół. To co się wtedy stało......nie wiem jak to wytłumaczyć. Miałam coś w formie wizji. Zobaczyłam coś co tak naprawdę nigdy się nie wydarzyło.
-A tak konkretnie co zobaczyłaś w tej całej 'wizji' ?
-Na kanapie siedziała mała dziewczynka. Miała falowe blond włoski. Była naprawdę śliczna. Miała takie delikatne ,dziecięce rysy twarzy. - Zaczęłam się uśmiechać. - Nagle zaczęła mnie mocno boleć głowa ,to był taki ból jakiego jeszcze nigdy nie miałam ,a wtedy dziecko zaczęło krzyczeć. Była przerażająca ,jej twarz się zmieniła ,a oczy zrobiły się czarne. Potem wszystkie szafki drzwi i okna zaczęły się otwierać ,a potem co chwila zamykać ,łomotały z wielkim hukiem. Cały ten koszmar przerwał spadający żyrandol. Nie mogłam tam dłużej zostać ,od razu rzuciłam się do drzwi i uciekłam stamtąd.
-Wiesz co ,szczerze chciałbym ci uwierzyć ,ale.... rozumiesz. Trochę mi trudno bo z tego co widziałem to tego domu tam nie ma.
-Proszę uwierz mi ,jeszcze wczoraj tam był! Tak samo w tej cukierni. Kelnerką była babcia ,przysięgam! Nigdy bym nie kłamała o takich rzeczach ,przecież mnie znasz...
-Dobrze ,powiedzmy ,że ci wierzę. Ale dlaczego ja nie widziałem tam babci ?
-Tego nie wiem ,musimy się tego dowiedzieć.
-Ale jak ? Nic mi nie przychodzi do głowy.
-Wiem! Wczoraj miałam coś w stylu wizji prawda? A dzisiaj zamiast kelnerki widziałam babcię ,tak samo wczoraj stał tam jeszcze ten dom ,a jak wzięłam tam Ciebie to już go tam nie było. To jest jakiś znak. Najlepiej będzie jak to przeczekamy. Poczekajmy ,aż będę miała kolejną wizję.
-No niech ci będzie. Słuchaj tego jest dla mnie za wiele jak na jeden dzień. Trafisz do domu? Ja skocze do kumpla i spróbuję jakoś poukładać myśli.
-Jasne ,że trafię ,do zobaczenia. - Powiedziałam po czym mierzyłam go wzrokiem jak odchodzi. Zniknął mi z pola widzenia kiedy wszedł za zakręt.
Szłam tak sobie i szłam. Nie chciało mi się iść do domu. Moje myśli ciągle kierowały się do jednego.
-Eej ! poczekaj chwilkę ! - Usłyszałam jak ktoś do mnie woła. Obróciłam się i ujrzałam zajebiście przystojnego chłopaka ,który do mnie biegł.
-Em.. cześć. Jestem Dawid ,a ty Kornelia tak? - Powiedział nieco speszony ,ręką podrapał się po karku.
-No tak. A my się znamy? - Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Moja siostra cię zna ,chodzi do równoległej klasy. Mirami ,kojarzysz ją?
-Aaa ,faktycznie.
-No właśnie. Słuchaj ,ona mi dość dużo o Tobie mówiła. Z reszta nie tylko ona bo dużo osób o Ciebie pytałem. Obserwowałem cię od dłuższego czasu i no....ten...spodobałaś mi się..- Powiedział przegryzając wargę. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładniej. Miał roztrzepane czarne włosy, ciemną karnację (zupełnie jak Mirami), piękne rysy twarzy, na sobie biały t-shirt, jeansowe rurki, adidasy za kostkę i czekoladowe oczy w których tonęłam....
- Halo, ziemia do Korneli...- roześmiał się.
Lekko się speszyłam i uśmiechając się spojrzałam w dół.
- Mam taką propozycję.- powiedział. - Może wpadniesz do mnie dziś wieczorem, mam wolną chatę? - zaproponował i czekał na moją reakcję.
- Jasne. - odpowiedziałam długo się nie zastanawiając.
- Extra. To dziś u mnie 19:00.- odwrócił się i poszedł w stronę miasta.
Stałam lekko zdziwiona. Nie wiem co myśleć... Zabójczo przystojny koleś zaprosił mnie na randkę. Randka? Ale ja mam chłopaka. Nie, nie, nie. To nie randka. Wmawiając to sobie poszłam do domu się przygotować.


Polokowałam włosy, umalowałam się bardziej niż zwykle. Ubrałam się też nie jak na co dzień. Jest dwa lata ode mnie straszy, mam nadzieję, że nie weźmie mnie za smarkulę. Zbiegłam po schodach i chciałam już wygodzić gdy zatrzymała mnie mama.
- Wychodzisz? Ech... Myślałam, że spędzimy ten dzień razem...- siedziała przed TV i na mnie nie patrzyła.
-Noo... Tak jakoś wyszło....- wzięło mnie poczucie winy, ale żeby nie przedłużać, wyszłam.
Nie mam do niego daleko, mieszka dwie ulice dalej. Ciekawe co będziemy robić... Zadzwoniłam do drzwi. Nie otworzył od razu, trochę poczekałam.
- Siemka. Wejdź. - miał tajemniczy głos.
Gdyby nie czerwone i białe świece było by strasznie ciemno. Miał piękny dom, taki nowoczesny. Po lewej stronie od korytarzu w  którym staliśmy miał aneks kuchenny i bar, gdzie paliła się tylko jedna lampka, a po prawej- salon. Położył rękę na moich plecach i poprowadził do salonu. Wyglądał pięknie. Brązowy dywan na jasnej, drewnianej podłodze, ściany też w odcieniu jasnego brązu, czerwona kanapa, przed nią stolik do kawy na której stały muffinki i jakiś napój, a przed stolikiem ogromna plazma i zestaw stereo z którego dobiegała spokojna, romantyczna melodia.
-Wow.- zdołałam z siebie wykrztusić. Zaśmiał się i zaprowadził mnie do kanapy na której usiedliśmy.
- Niezłe mieszkanie. - powiedziałam, żeby jakoś zacząć rozmowę.
- Dzięki. W całości zaprojektowane przez moją mamę.
- Pracuje jako projektantka wnętrz? - spytałam.
- Nie, jest dyrektorką dużej korporacji finansowej. Tata też się tym zajmuje. A twoi rodzice?
- Mama pracuje jako pielęgniarka, a tata...- zakłopotałam się. Co miałam powiedzieć? Że nie wiem, nie wiem czym zajmuje się mój tata ?
- Spoko, rozumiem. - popatrzył na mnie, jakby serio wiedział o co chodzi.
- Fajna muza. Kto to? - zmieniłam temat.
Potem rozmowa potoczyła się gładko. Gadaliśmy o muzyce, filmach, rodzeństwie, zwierzętach, tylko temat rodziców omijaliśmy.
- Oglądałaś " To tylko sex"?
- Niee, ale fajnie się zapowiada. - roześmialiśmy się.
- To teraz masz okazje obejrzeć.
Podszedł do telewizora i włączył film. W pewnym momencie objął mnie ramieniem, a ja, odruchowo położyłam głowę na jego ramieniu. Gdy film się skończył , spojrzałam na zegarek. Ups. Miałam być 21, a jest już po.
- Dawid... Muszę już iść. - wstałam z kanapy i poszłam do drzwi.
- Zaczekaj! - wstał i pobiegł za mną.
- Fajnie dziś było. Jutro powtórka? - uśmiechną się.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się do niego. Zbliżył się do mnie co spowodowało ,że musiałam oprzeć się o drzwi. Czułam jego przyśpieszony oddech na mojej twarzy ,oboje mieliśmy spuszczone głowy. Nagle popatrzeliśmy sobie prosto w oczy. To było coś magicznego...Jego oczy były takie piękne. I wtedy to się stało. Pocałował mnie. W usta. Szybko wyszłam i szłam w kierunku domu. Jezu... Zakochałam się. Tylko co z Patrykiem? Nic do niego nie czuję... Będę fair i jutro z nim o tym pogadam, a mianowicie zerwę. Ale to jutro.


Dobra, mam godzinę do spotkania z Dawidem. Załatwię to szybko i będzie ok. Wcale się nie denerwuję. To czemu się trzęsę?. Weszłam do kawiarni, którą wczoraj pokazałam dla Maćka. Patryk już czekał.
- Hej...- powiedziałam siadając po drugiej stronie stolika.
- Cześć. To o czym chciałaś ze mną rozmawiać? - był obojętny i ciągle patrzył w ekran komórki, którą położył na stoliku.
- Chciałam pogadać o nas... Wiesz, to nie jest już to samo co wcześniej. Nie czuję do ciebie nic oprócz przyjaźni. Przykro mi.- gdy to mówiłam patrzyłam na stół, ale zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego. Nie był smutny. Raczej rozbawiony.
- Co cię śmieszy?- powiedziałam zirytowana. Dokończył pisać sms-a i spojrzał na mnie. Uśmiech nie znikną z jego twarzy.
- Jeśli już ze mną zerwałaś, to ci powiem, że mam kogoś.
- Kogo?! - bardziej krzyknęłam, niż powiedziałam.
- Spokojnie. Ma na imię Erik, chodzę z nim od miesiąca. Tak, jestem gejem.
Siedziałam sparaliżowana. Że co?!. Mój chłopak ( teraz eks ) ma chłopaka ?! I to od miesiąca. Całował się za mną, taka samo jak z nim. Zdradzał mnie. Nie kochałam go, ale poczułam się zraniona. Podeszłam do niego i z całej siły walnęłam do z liścia. Pierdolę, idę do Dawida.
Weszłam do restauracji, Dawid już czekał. Wstałam i na przywitanie pocałowałam go w usta. Lekko się zdziwił.
- Na co masz ochotę?- zapytała.
- Hm... chyba wezmę jakiś deser.
Zamówiłam i poszłam do łazienki za potrzebą. Były dwoje drzwi, nieoznakowane. "A co mi tam, wejdę do pierwszych"- pomyślałam.
Weszłam i to był błąd. Zobaczyłam mojego byłego opierającego się o krawędź umywalki, obmacującego Erika.


Podoba się ?? ^^

sobota, 12 listopada 2011

Rozdział XII

Co oznacza ten napis? Patrzyłam się na niego z dobre 10 minut i ciągle nie mogłam się domyśleć o co może chodzić. Wewnątrz siebie czułam strach i przerażanie...ten pokój przyprawiał mnie o dreszcze ,w sumie jak cały ten dom. Ale nie wiedziałam jak to się stało ,że medalik ,w którym została pochowana moja babcia leżał sobie beztrosko na łóżku w jakimś obcym domu. Ręce zaczęły mi się trząść ,a serce uderzało coraz szybciej. Postanowiłam wreszcie wyjść. Z obawy przed zgubieniem medalika włożyłam go do kieszeni po czym zbiegłam na dół. Jakaś niewidzialna siła kazała mi się zatrzymać w salonie. Stałam nieruchomo i patrzyłam na kanapę. W głowie nagle zaczęłam słyszeć jakieś szumy, a potem poczułam potworny ból w środku. Nie wiedziałam co się dzieje ,wszystko dookoła zaczęło wirować. Ból się nasilał ,a ja złapałam się za głowę ,kucnęłam i zaczęłam krzyczeć. Z każdą sekundą krzyczałam coraz głośniej ,modliłam się w duszy ,żeby to się skończyło. Po chwili bół ustąpił i znowu spojrzałam na kanapę. Moim oczom ukazała się pewna istota. Była to mała dziewczynka o delikatnej, dziecięcej twarzy i kręconych blond włosach okalających na jej ramionach. Siedziała na niej i patrzyła się na mnie. Nagle jej oczy zrobiły się wielkie i czarne ,a potem zaczęła wyć. To nie był zwykły krzyk ,to było coś o wiele gorszego. To było strasznie ,bardzo sie bałam ,złapałam się za głowę ,zaczęłam krzyczeć i kręcić się w koło ,szafki drzwi i okna zaczęły się same otwierać ,a potem zamykały się z trzaskiem ,powtarzały tą czynność dosłownie co 1 sekundę ,czułam się jakby ten dom ożył ,jakby miał dusze. Wszystko dookoła mnie trzaskało z wielkim hukiem ,a ja nadal krzyczałam i nie mogłam się opanować. Wtedy z impetem żyrandol spadł tuż obok mnie i wszystko ucichło. Spojrzałam na kanapę - dziewczynki już tam nie było ,a wszystkie szafki drzwi i okna były pozamykane. Wtedy moim jedynym marzeniem było jak najszybciej stamtąd wyjść. Ze łzami w oczach podleciałam do drzwi i wybiegłam z domu.W kieszeni miałam parę złotych, akurat starczy na taksówkę. Nie miałam siły, żeby dojść do domu o własnych siłach. Wsiadłam do samochodu i podałam adres. Taksówkarz dziwnie się na mnie spojrzał. Już trochę się uspokoiłam. Spojrzałam w tylne lusterko, wyglądałam okropnie. Jak bym nie spała przez co najmniej tydzień, oczy opuchnięte, włosy rozczochrane. Dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam i się pożegnałam. Szybko weszłam do domu.
- Cześć córciu. - przywitała mnie mama.
- Hej.... Ej, nie powinnaś być przypadkiem w pracy?- coś mi nie grało.
Celo szybko przeszłam koło kuchni i zatrzymałam się na schodach w celu usłyszenia odpowiedzi.
-Wzięłam zmianę. Chce pobyć trochę z wami. Ostatnio mało się widujemy. - wyczułam zatroskanie w jej głosie.
-Niby tak... - nie miałam ochoty na "rodzinny" dzień. Muszę szybko pogadać z Maćkiem.
-To jak? Pizza, kino?- zaproponowała rozpromieniona.
-Wiesz... Ustalimy to z Maćkiem... - powiedziałam wymijająco i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do łazienki. Zdjęłam przepoconą ze strachu koszulkę. "Moja ręka wygląda tragicznie"- pomyślałam. Na mojej lewej ręce widniało kilka czerwonych kresek. Umyłam twarz, zakorek torowałam wory pod oczami.
- Jest ok. - powiedziałam sama do siebie patrząc w lustro.
                                              *Oczami Maćka*
"Jaka zjeba.... Mój najlepszy przyjaciel siedzi tam na górze, z Anką ciągle się kłócę, matka o wszytko się czepia i w formie jej `integracji` z nami, chce dziś gdzieś wyjść ze mną i  z Kornelią!!Najlepiej, każdy dupę zawraca. W szkole testy, w sumie to 3 gim... Korni ze wszystkiego robi jakieś tajemnice, NIC, NIC nie chce powiedzieć. Brawo... Kiedyś wszystko mówiła, byliśmy dla siebie totalnie szczerzy. A teraz? Teraz nic. Gówno. Jeszcze chwile pogram i idę się uczyć, bo inaczej jest mała szansa, że zdam. A Michał by tego nie chciał."
                                    * Oczami Korneli*
Weszłam do pokoju. Rozglądnęłam się i aż się zdziwiłam.
- Wow... Posprzątałeś.- żeby trochę rozluźnić sytuację, pochwaliłam go.
- Taa... Chociaż ty doceniasz, to co robię w tym domu.- jeszcze bardziej wkurzony odpowiedział mi.
- Wiem, że ci trudno, ale nie musisz się tak zachowywać.- odkąd Michał umarł zawsze tak było. Wściekał się z byle powodu.
- Trudno?! Trudno?!!. Chyba nie wiesz co to znaczy... Nie wyrabiam już.... Z Anką prawie skończone, mój jedyny i najlepszy przyjaciel nie żyje, w szkole mam 5 zagrożeń.... A ty z matką wcale mi tego nie ułatwiacie.- Wstał z krzesła i wyłączył kompa. Oparł się o parapet i zapalił papierosa. Nienawidzę kiedy palił i dobrze o tym wiedział. Ale ja nie dam się sprowokować, nie wybuchnę. Usiadłam na łóżku i trochę odczekałam, aż się uspokoi.
- Musisz mi pomóc.- powiedziałam patrząc się w ścianę.
- Noo. Gdzie idziemy?
Po chwili już byliśmy w drodze do starego domu. Mamie wyjaśniliśmy, że musimy coś pilnie załatwić. Po drodze opowiedziałam mu, wszytko co działo się w tym domu.
Nagle się zatrzymaliśmy. Zrobiło mi się zimno. W miejscu gdzie stał dom, stała......


Wreszcie 12.. ; D 13 będzie niedługo :]

niedziela, 9 października 2011

Rozdział XI

                                     *Oczami Maćka ,dzień pogrzebu*
Nadal nie mogę uwierzyć ,że jego już nie ma. Chociaż ,że zrobił takie świństwo to i tak zasługiwał na życie. Miał jeszcze tyle czasu ,żeby to wszystko naprawić ,żeby zacząć od nowa ,żeby spełnić marzenia ,wyjechać gdzieś ,założyć rodzinę ,zrobić coś na co od dawna chciał zrobić....nie rozumiem go. Jak można odebrać sobie życie? W dodatku w tak młodym wieku? Te pytania mnie męczyły. "Samobójcy to tchórze bo boją się życia" - coraz częściej zastanawiałem się nad tym cytatem. Do tej pory nie wiem co o tym myśleć....No cóż muszę się w końcu pogodzić z tym ,że Michała już nie ma i nie wróci, chociaż ,że nie będzie to łatwe. Postanowiłem zacząć się przygotowywać na pogrzeb. Poszedłem do łazienki ,umyłem się i ubrałem w garnitur. Założyłem jeszcze zegarek ,który dostałem na urodziny od mojego zmarłego przyjaciela. Poszedłem jeszcze do Kornelii zapytać jej jak się trzyma.
-Hej mała. Jak tam się trzymasz? - Zapytałem po czym pocałowałem ją w czoło.
-Nie najgorzej. Ale ten pogrzeb ,ta cała sytuacja.....ja już po prostu nie daję rady ,to wszystko dzieje się tak szybko. W dodatku mam wrażenie ,że jego śmierć to wszystko moja wina...- Mowiła z trudem przełykając ślinę. Jej twarz wyrażała wielką rozpacz ,oczy miała jaśniejsze niż zwykle ,większe ,była blada. Miałem ochotę ją przytulić i nigdy nie puścić ,ale wolałem zostawić ją samą ,żeby sobie wszystko dokładnie przemyślała.
                                              *Kilka godzin później*
Już po wszystkim. Akurat wracamy z pogrzebu. Ten pogrzeb był inne niż mojej zmarłej 2 lata temu babci. Ten miał w sobie jakąś niewidzialną magię....była zupełnie inna atmosfera. Wszyscy oprócz mnie ,Kornelii i najbliższej rodziny Michała nie byli jakoś specjalnie zasmuceni. Jego mama ciągle płakała ,zdarzało jej się nawet krzyczeć ,żeby oddali jej syna. Jego tata tak samo. Naprawdę im współczuję ,że musieli pochować swoje jedyne dziecko... .
                                                   *Oczami Kornelii*
Po pogrzebie byłam roztrzęsiona. Chciałam ,żeby jak najszybciej się skończył. Nie mogłam znieść tych wszystkich spojrzeń moich znajomych i rodziny Michała wprost w moje oczy. Nie wiedziałam co sobie wtedy myśleli.
                                                 *Kilka dni później*
Czuję się już lepiej. Przesiedziałam w domu prawie tydzień i szczerze mówiąc dobrze mi to zrobiło. Codziennie rozmawiałam z Maćkiem i mamą i dzięki nim pogodziłam się ze śmiercią Michała. Chociaż ciągle mam doła bo uważam ,że to przeze mnie popełnił samobójstwo. Miałam przez to zepsuty humor ,więc postanowiłam znaleźć jakąś książkę. Czytanie zawsze poprawiało mi humor. Weszłam po drabinie na strych i zaczęłam się rozglądać. Stojąca w kącie szafeczka od razu przyciągnęła mój wzrok. Podeszłam do niej i otworzyłam pierwszą szufladę.
Wypadła z niej stara ,zakurzona księga. Z ciekawości postanowiłam ją przeczytać. Przeglądałam różne zdjęcia ,czytałam jakieś bazgroły aż w końcu pewna fotografia przykuła moją uwagę. Był na niej stary ,wielki dom. Jako, że lubiłam zagadki i od zawsze miałam głupie pomysły postanowiłam tam pojechać. Wyrwałam zdjęcie z księgi i schowałam ją z powrotem do szuflady ,a zdjęcie do kieszeni. Zeszłam na dół , ubrałam się i wyszłam. Mijałam coraz więcej ulic i z każdym krokiem czułam coraz większe zakłopotanie. Byłam zdeczka przerażona ,bałam się ,że tego domu już tam nie ma albo ,że jest tam coś strasznego. Ale się pomyliłam. W ułamku sekundy znalazłam się oko w oko z uwiecznionym na zdjęciu domem. Nieco speszona weszłam przez bramkę i przeszłam przez ogród prosto na ganek. Niepewnie zapukałam do środka ,ale nikt nie otwierał.
Popchnęłam drewniane drzwi, otworzyły się, ale z trudem. Niepewnie weszłam do środka. Niby dom jak dom... Szeroki korytarz z białymi ścianami kończyły również szerokie schody, po prawej stronie był aneks kuchenny, po lewej za szklanymi drzwiami widziałam salon. Weszłam do kuchni, na stole stał czajnik z dwoma filiżankami, jakby przygotowane na wizytę jakiegoś gościa. Otworzyłam szafki- pustka. Lodówka nie była podłączona do prądu. Ciekawa zaczęłam wchodzić po schodach na górę. Schody strasznie skrzypiały, zresztą tak jak podłoga na dole. Góra wydawała się mniejsza. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Pokój dziecięcy
!. Różowe ściany, drewniane łóżko z  bawełnianą białą pościelą. Drewniana podłoga pokryta warstwą kurzu, a na niej koń na biegunach, domek dla lalek, na półce leżały porcelanowe lalki. Dokładnie takie same miałam w dzieciństwie. Podeszłam do łóżka chcąc usiąść i przypomnieć sobie czy ja w tym domu już kiedyś nie byłam. Na pościeli leżał złoty, otwierany medalik. Taki sam miała babcia Stasia... Ale ona przecież nie żyje. Zmarła dwa lata temu na raka. Coś mi nie pasuje... Dokładnie pamiętam, została pochowana ze swoim medalikiem. Wzięłam go w ręce i obróciłam. Widniał wykuty napis "Umarłam ,ale jednak żyje". 


Nareszcie 11... Dopiero wena przyszła ; DD

sobota, 10 września 2011

X ;)

Zeszłam do salonu. Głowa nie przestawała boleć nawet po tabletkach przeciwbólowych. Żeby nie zasnąć zrobiłam sobie kawę.
- Mamo, gdzie jest Maciek?- spytałam. Mama siedziała przy kuchennym stole rozwiązując SUDOKU.
- Chyba jeszcze śpi.- odparła nie podnosząc wzroku z nad książki.
Ona nic nie wiedziała o naszych całonocnych melanżach. Zawsze wkręcaliśmy, że Maciek idzie na urodziny do kumpla, a ja na noc do koleżanki. Rozejrzałam się po kuchni. Cisza. Telewizor nie gra, radio nie jest włączone. Dziś jest niedziela, a więc mam idzie to pacy na drugą zmianę. Wzięłam kawę i powoli poszłam do pokoju. Kubek postawiłam na parapecie, a sama położyłam się na łóżku. Muszę załatwić tą sprawę jak najszybciej. Tylko jak? Mam prosto z mostu powiedzieć że jego najlepszy przyjaciel mnie zgwałcił? Maciek wpadłby w szał. Z rozmyślań wyrwał mnie głos otwieranych drzwi od pokoju mojego brata. Wypiłam łyk kawy. Kiedy przekroczyłam próg mojego pokoju usłyszałam dzwonek mojej komórki. Szybko podeszłam do biurka. Michał. Czego on może chcieć? Jednak odebrałam.
- Halo?- spytałam nie pewnie.
- Kornelia? Przepraszam. Wczoraj zachowałem się jak komplety idiota!. Nie chciałem tego zrobić... Wiem, że mi nigdy nie przebaczysz. Ale mam prośbę. Nie mów o niczym co wczoraj zaszło dla Maćka, ani dla nikogo innego, ok?- jego głos był smutny. Bardzo mu zależało żebym nikomu nie powiedziała.
W telefonie zapadła cisza.
- Ok?- spytał ponownie.
- Dobra. - powiedziałam i od razu się rozłączyłam.
Poszłam do łazienki się ogarnąć. Wyglądam okropnie. Podkrążone oczy, potargane włosy. Podwinęłam rękaw bluzki. Blizny zostały, nie tak widoczne ale są. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi frontowych.
- Dzień dobry.- Usłyszał głoś Michała.
O kurwa... Michał ?! Co on tu robi...?
- Jest Maciek?
- Tak, siedzi w swoim pokoju.
Siedziałam w łazience nasłuchując kroków. Michał wbiegł po schodach i zatrzasnął się z Maćkiem. Nie słyszałam ich rozmowy nawet kiedy przechodziłam koło jego pokoju. A ściany w tym domu są bardzo cienkie.

Tydzień później.
                                               *Oczami Maćka*
- Mamo wychodzę!- krzyknąłem po czym zamknąłem za sobą drzwi. Idę na spotkanie z Michałem. Po tym czego dowiedziałem się tydzień temu nie mam ochoty go oglądać. Najbardziej jest mi żal Korneli, przecież to jeszcze dziecko ! Ja mu tego nie podaruje. Szedłem tak jeszcze z dobre 10 min ,aż w końcu go zobaczyłem. Stał oparty lewym ramieniem o drzewo ,a jego twarz wyrażała coś jakby smutek ,ale też i żal oraz niepewność. Zwolniłem nieco kroku ,żeby mu się troche przyjrzeć ,ale jednak wolałem już mieć to za sobą.
-Cześć. Ee słuchaj wiem ,że jestes wkurwiony ,ale naprawde ta rozmowa jest dla mnie ważna. - powiedzial Michał z nadzieją w oczach.
-Spoko. Chodź. - Powiedziałem po czym wskazałem drogę prowadzącą wzdłuż ulicy.
-Stary zrozum mnie. Ja byłem najebany ,a Kornelia jest super laską ,naprawdę nie chciałem tego zrobic ,ja...ja nie wiedziałem co robię....
-I teraz kurwa przez to ,że ty się najebałeś moja siostra będzie żyła ze wspomnieniami i opinią ,że mój najlepszy przyjaciel ,przepraszam były najlepszy przyjaciel ją zgwałcił?! ty wiesz co ona przeżywa? nic nie wiesz ! nawet nie raczyłeś się zapytać jak sie czuje i czy wszystko w porządku. Brzydze się tobą ! - w tamtym momencie nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego i zacząłem go bić z całej siły pięściami w twarz. Dostał 2 razy i zalał się krwią. Od razu mi wtedy ulżyło. Rzuciłem mu tylko wrogie spojrzenie na pożegnanie i wróciłem się z powrotem do domu. Kiedy weszłem panowała absolutna cisza. Zajrzałem do Kornelii. Lezała u siebie na łóżku ,ale kiedy podszedłem bliżej zorientowałem się ,że spała. Weszłem do salonu ,położyłem się na kanapie i nie wiedząc kiedy zasnąłem. Obudził mnie dźwięk mojej komy. Zobaczyłem na wyświelaczu nr. Tomka. Kumplujemy się ,on też przyjaźnił się kiedyś z Michałem ,ale to już przeszłość. Odebrałem;
-Maciek kurwa nie uwierzysz co się stało !! Nie pytaj tylko zapierdalaj na chate Michała.-wyrzyczał mi do słuchawki i się rozłączył. Co miałem wtedy zrobić? Ubrałem się szybko i poszedłem tam. Wchodząc do jego domu trochę dziwnie się poczułem. Ale kiedy weszłem na górę do pokoju Michała to co zobaczyłem zamroziło mi krew w żyłach. Myślałem ,że to jakiś zjebany sen ,próbowałem się otrząsnąć. Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie to co widzę. Na haku ,który Michał miał wwiercony w sufit była powieszona lina ,a na tej linie wisiał....on. Ten widok był przerażający. Do pokoju nagle wszedł Tomek.
-Przykro mi stary. Zobacz co znalazłem na biurku to chyba do Ciebie..- powiedział podając mi złożoną w pół karteczkę. Czytając ją do oczu napływały mi łzy...;
'Drogi Maćku. Przepraszam Cię za moje zachowanie. Wiem ,że nigdy mi tego nie wybaczysz. Rozumiem cię ,sam nie umiem sobie tego wybaczyć. Kornelia jest dla ciebie najważniejsza ,a ja ją skrzywdziłem. Przekaż jej ,że bardzo tego żałuje. Wiem co sobie myślisz i się z tobą zgadzam. Jestem tchórzem. Nie umiałem iść do Kornelii ,pogadać z nia. Wiem ,że nie chcesz nigdy więcej mnie widzieć na oczy także ułatwie ci to. Żegnaj. Byłeś moim najlepszym przyjaciełem' . Kiedy już dotarły do mnie te wszystkie słowa ,popłakałem się jak mały dzieciak.....

No nareszcie xd Sorki ze takk pozno ale szkola ,od groma pd i wogole brak weny. Na szczescie juz jest lepiej ;)

czwartek, 25 sierpnia 2011

IX ! ;)

No ,nareszcie dzień na który czekałam. Dzisiaj idę z Maćkiem i jego przyjacielem Michałem na najlepszą dyskotekę w mieście ! Na szczęście Michał ma chody u właściciela, więc wejdziemy za darmo. Już zdążyłam kupić sobie czarne legginsy za kolano ,czarne szpilki oraz niebieską tunikę. Wyszłam z pokoju i udałam się do brata. Musiałam się upewnić czy na pewno pójdziemy.
-Cześć brat. Słuchaj na pewno pójdziemy dzisiaj na dyskotekę? żeby nie było ,że dowiem się godzinę przed ,że jednak nie...
-Czy ja Cię kiedykolwiek zawiodłem? - Powiedział Maciek ze szyderczym uśmiechem, a ja byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Było wcześnie więc postanowiłam ,że pójdę na rower. Kurcze ,dawno nie jeździłam ,mam nadzieję ,że pamiętam jak to się robi. Wyjęłam rower z garażu i pojechałam przed siebie prosto do parku. Świeciło słońce. Ładna pogoda zawsze wpędzała mnie w dobry humor. Nagle przejeżdżając koło dużego domu ,zobaczyłam dzieci skaczące w ogrodzie po trampolinie. Patrzyłam się na nie dobrą chwilę i wtedy wszystkie wspomnienia wróciły. Przypomniałam sobie jak to ja robiłam z Maćkiem. Zawsze skakałam na niego i choć tego nie lubił to i tak było z tego dużo frajdy. Podobnie było w basenie. Robiliśmy dużo innych rzeczy ,zupełnie jak każde dziecko. Z wspomnień wyrwał mnie upadek. Z całym impetem uderzyłam w drzewo i spadłam z roweru ,a rower poleciał na mnie. Strasznie bolała mnie noga. W tamtym momencie myślałam ,że umrę. Z całej siły zepchnęłam z siebie rower i złapałam za nogę. Miałam rozdartą skórę na łydce ,ale nie dużo. Posiedziałam chwilę pod tym głupim drzewem i pojechałam z powrotem do domu. Miałam jeszcze kilka godzin do wyjścia ,więc włączyłam TV.
-Kornii !!!!!!! - Zawołał Maciek z góry. - Chodź się przygotowywać ,za 15 minut wychodzimy.
I czego on się drze. 15 minut to kupa czasu ,ale cóż spełniłam jego rozkaz. Ubrałam się ,pomalowałam rzęsy i usta i ustałam pod drzwiami. Założyłam jeszcze buty <szpilki> i czekałam na brata. Co za koleś ,przygotowuje się dłużnej niż dziewczyna. Wsiedliśmy do auta, w którym siedział Michał na miejscu kierowcy. No nie powiem ,ale wyglądał nieźle. Trochę się dziwnie czułam bo przeszywał mnie wzrokiem ,aż w końcu ruszyliśmy.
-O której przewidujemy powrót do domu?- zapytałam spoglądając przez okno.
- Gdzieś tak nad ranem. Będzie trzeba zamówić po taksówkę.- odpowiedział Maciek.
- Mam nadzieję, że nie będzie ze mną tak źle.- wyszczerzył się Michał i spojrzał w tylne lusterko, wprost na mnie.
Przeszedł mnie zimny dreszcz. Jeszcze NIGDY się tak na mnie nie patrzył. A znam go prawie tak długo jak Maćka, przyjaźnią się odkąd pamiętam.
- Jesteśmy na miejscu.- wyrwał mnie z rozmyślania głos Maćka.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę wejścia. Klub nie był jakiś ogromny. Stary, trochę zniszczony. Wejścia pilnował umięśniony koleś, na oko miał z dwadzieścia parę lat.
- Są ze mną.- powiedział Michał wskazując nas.
Bramkarz skiną głową i otworzył nam drzwi do klubu. Od razu poczułam fajki i alkohol. Podeszliśmy do baru. Michał zamówił dla nas po piwie. Dla nich po Żywcu, a dla mnie Redd`sa. Trochę się rozluźniłam. Poprosiłam barmana o jeszcze jednego. Maciek z Michałem zniknęli mi z oczu. W klubie było trochę tłoczno. Przeleciałam wzrokiem po ludziach. Jakaś blondynka tańczyła z kolesiem typu dres. W koncie para się lizała. Wolałam nie wchodzić do łazienki, tym bardziej, że była wspólna. Ktoś położył mi rękę na ramieniu. Nie słyszałam co mówił, bo było strasznie głośno. Chyba chciał ze mną zatańczyć... Odstawiłam pół pełnego Redd`sa i poszłam za przystojnym szatynem. Taniec nie trwał długo. W tańcu odbił mnie... Michał?! Skoro chce tańczyć... Nie mam nic przeciwko. Był już nieźle nachlany. Zamówił mi kolejkę. Nie zważając na to co piję, brałam do ust szklanka, po szklance, na przemian z tańczeniem. Szumiało mi w głowie. Nie wiem czy to od muzyki czy od picia... Michał wziął mnie za rękę i wyprowadził z klubu tylnym wyjściem. Szliśmy śmiejąc się. Nagle się zatrzymaliśmy. Popatrzył się na mnie głupim uśmiechem. Oparł moje plecy o mur i zaczął całować. Najpierw nie chciałam, odpychałam go, ale potem, już nie dałam siły byłam za słaba. Całował mnie po szyi, dekolcie, schodził coraz niżej w dół.... Byłam otumaniona alkoholem ale zrozumiałam co chce zrobić. Zaczęłam krzyczeć, ale z moich ust wydobywał się tylko niezrozumiany bełkot. Moje ręce były jak galareta, na nic mi się nie zdadzą. Trzymał mnie strasznie mocno i zdejmował mi leginsy, jednocześnie rozpinając sobie rozporek w spodniach. Poczułam mocny ból między nogami.
Obudziłam się następnego ranka. Głowa pękała mi z bólu. Stanowczo za dużo wypiłam. Czułam też ból w kroczu. Nie mogłam sobie przypomnieć co się wczoraj wydarzyło, ale w końcu zrozumiałam... Zostałam zgwałcona i to przez najlepszego przyjaciela mojego brata. Zaczęłam płakać. Przecież mogłam się domyślić ,że coś do mnie czuje po tych wszystkich spojrzeniach, a po alkoholu już kompletnie nie wiedział co robi. Nie ma innego wyjścia.....muszę pogadać o tym i z nim i z Maćkiem.
Tak ,tak ,tak !! Nareszcie 9 ;) Sorki ,że to tak długo trwało....obiecujemy ,że 10 będzie naprawdę niedługo ;*

piątek, 5 sierpnia 2011

VIII !!!!!!!!!!!!!! weee xd ;d ♥

Nagle zobaczyłam nade mna sufit. Był cały biały ,zupełnie jak ściany dookoła. Nie wiedziałam co się dzieje ! Poczułam tylko jak strasznie boli mnie głowa. Od razu się za nią złapałam i zacisnęłam mocno zęby ,żeby nie krzyknąć z bólu ,po chwili on ustąpił. Obejrzałam sie i zobaczyłam ,że leże na łózku ,a koło niego stała biała szafeczka. Wtedy dopiero dotarłoo do mnie gdzie jestem. Byłam w 100 % pewna ,że był to szpital !! Postanowiłam ,że wstanę i zbadam sytuację. Wyszłam niepewnie z sali z lekkim uśmiechem ,a za to z wielkim zakłopotaniem. Podeszłam kilka kroków w prawo długim korytarzem i dostrzegłam kątem oka moją mamę i Patryka. Gdy tylko mnie zobaczyli od razu do mnie podbiegli i przytulili. Mama niemal się popłakała ,a ja nadal nie widziałam co się stało....
-Kochanie.........nic ci nie jest?- spytała ze łzami w ochach moja mama ,a Patryk stał z boku i patrzył na nas.
-Nie ,ale strasznie boli mnie głowa i nie pamiętam co się stało ! Nie pamiętam kompletnie nic.
-Chodź usiądziemy ,wszystko ci wyjaśnię. -Powiedziała i wskazała palcem na ławeczkę za nami. Siedzieliśmy ,a ja bardzo wczuta w jej słowa słuchałam jak się tu znalazłam. Gdy skończyła nie byłam w szoku ,ale nie ukrywałam zdziwienia. Dowiedziałam się ,ze nie poszłam do łóżka z Patrykiem (Patryk o tym wspomniał). Obudziłam się rano i zobaczyłam ,że Michał przyjechał skuterem i dał mi się przejechać. Kiedy jechałam po lesie zahaczyłam niechcący o drzewo i spadłam ze skuterku uderzając głową o ziemię. Tak o to zapadłam na tygodniową śpiączkę. Dobrze więc historia znalezienia się w szpitalu wyjaśniona ,ale niech teraz ktoś wyjaśni mi ten głupi sen ! On nie były normalny.....może zdarzy mi się coś takiego? Nie raczej nie. W senniku wole nie sprawdzać , nic mądrego mi nie powie. Więc co to może znaczyć? Jeżeli mam ddalej mieć takie sny to wole juz nigdy wiecej nie zasypiac ! Ale w sumie tak sie nie da. Najbardziej zastanawia mnie jedno ; o co chodziło z tą ciążą?.....
Omamy senne? Może to to. W sumie czasami kiedy mi się coś śni to to się sprawdza... Ale ciąża... To lekka przesada. Siedziałam tak i rozmyślałam o co chodzi.
-Halo, ziemia do Korneli.- to był Paatryk.
-Ej, ej, przecież żyję.- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Ubierz się. Wracamy do domu.- powiedział podając mi moje ciuchy.
Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się i wszyscy wróciliśmy do domu.
-Patryk, może zostaniesz u nas na kolację?- usłyszałam głos mojej mamy, która zamykała drzwi wejściowe.
-Jeśli Kornelia zechce...
-Możesz przyjść do mnie do pokoju?- zawołałam, nie dając mu dokończyć.
Niemal rzucił się na mnie.Poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- O co w końcu chodzi...- popatrzył się na mnie, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Z tą śpiączką. Jakbym przeżywała każdy dzień. Ale to nie możliwe...- nadal nie kumał.
- Nie jesteś w gangu?-spytałam podejrzliwie.
-Niee... Wiesz, dużo gadałaś przez sen. Jak np. "Patryk! Nie bij mnie.. Auć, to boli!".
-Było coś takiego w moim "śnie"...
-Wiesz, że bym cię nigdy nie uderzył..- przytulił mnie choć ja nie byłam do końca przekonana. 


Jea 8 xd ten chyba krotki wyszedl...<mysli> e tam dupa ;d napiszemy 9 ,mam nadzieje ze dluzszy bedzie ;) strzezcie sie bo mamy duzo nowych i zarowno glupich pomyslow ;D