sobota, 12 listopada 2011

Rozdział XII

Co oznacza ten napis? Patrzyłam się na niego z dobre 10 minut i ciągle nie mogłam się domyśleć o co może chodzić. Wewnątrz siebie czułam strach i przerażanie...ten pokój przyprawiał mnie o dreszcze ,w sumie jak cały ten dom. Ale nie wiedziałam jak to się stało ,że medalik ,w którym została pochowana moja babcia leżał sobie beztrosko na łóżku w jakimś obcym domu. Ręce zaczęły mi się trząść ,a serce uderzało coraz szybciej. Postanowiłam wreszcie wyjść. Z obawy przed zgubieniem medalika włożyłam go do kieszeni po czym zbiegłam na dół. Jakaś niewidzialna siła kazała mi się zatrzymać w salonie. Stałam nieruchomo i patrzyłam na kanapę. W głowie nagle zaczęłam słyszeć jakieś szumy, a potem poczułam potworny ból w środku. Nie wiedziałam co się dzieje ,wszystko dookoła zaczęło wirować. Ból się nasilał ,a ja złapałam się za głowę ,kucnęłam i zaczęłam krzyczeć. Z każdą sekundą krzyczałam coraz głośniej ,modliłam się w duszy ,żeby to się skończyło. Po chwili bół ustąpił i znowu spojrzałam na kanapę. Moim oczom ukazała się pewna istota. Była to mała dziewczynka o delikatnej, dziecięcej twarzy i kręconych blond włosach okalających na jej ramionach. Siedziała na niej i patrzyła się na mnie. Nagle jej oczy zrobiły się wielkie i czarne ,a potem zaczęła wyć. To nie był zwykły krzyk ,to było coś o wiele gorszego. To było strasznie ,bardzo sie bałam ,złapałam się za głowę ,zaczęłam krzyczeć i kręcić się w koło ,szafki drzwi i okna zaczęły się same otwierać ,a potem zamykały się z trzaskiem ,powtarzały tą czynność dosłownie co 1 sekundę ,czułam się jakby ten dom ożył ,jakby miał dusze. Wszystko dookoła mnie trzaskało z wielkim hukiem ,a ja nadal krzyczałam i nie mogłam się opanować. Wtedy z impetem żyrandol spadł tuż obok mnie i wszystko ucichło. Spojrzałam na kanapę - dziewczynki już tam nie było ,a wszystkie szafki drzwi i okna były pozamykane. Wtedy moim jedynym marzeniem było jak najszybciej stamtąd wyjść. Ze łzami w oczach podleciałam do drzwi i wybiegłam z domu.W kieszeni miałam parę złotych, akurat starczy na taksówkę. Nie miałam siły, żeby dojść do domu o własnych siłach. Wsiadłam do samochodu i podałam adres. Taksówkarz dziwnie się na mnie spojrzał. Już trochę się uspokoiłam. Spojrzałam w tylne lusterko, wyglądałam okropnie. Jak bym nie spała przez co najmniej tydzień, oczy opuchnięte, włosy rozczochrane. Dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam i się pożegnałam. Szybko weszłam do domu.
- Cześć córciu. - przywitała mnie mama.
- Hej.... Ej, nie powinnaś być przypadkiem w pracy?- coś mi nie grało.
Celo szybko przeszłam koło kuchni i zatrzymałam się na schodach w celu usłyszenia odpowiedzi.
-Wzięłam zmianę. Chce pobyć trochę z wami. Ostatnio mało się widujemy. - wyczułam zatroskanie w jej głosie.
-Niby tak... - nie miałam ochoty na "rodzinny" dzień. Muszę szybko pogadać z Maćkiem.
-To jak? Pizza, kino?- zaproponowała rozpromieniona.
-Wiesz... Ustalimy to z Maćkiem... - powiedziałam wymijająco i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do łazienki. Zdjęłam przepoconą ze strachu koszulkę. "Moja ręka wygląda tragicznie"- pomyślałam. Na mojej lewej ręce widniało kilka czerwonych kresek. Umyłam twarz, zakorek torowałam wory pod oczami.
- Jest ok. - powiedziałam sama do siebie patrząc w lustro.
                                              *Oczami Maćka*
"Jaka zjeba.... Mój najlepszy przyjaciel siedzi tam na górze, z Anką ciągle się kłócę, matka o wszytko się czepia i w formie jej `integracji` z nami, chce dziś gdzieś wyjść ze mną i  z Kornelią!!Najlepiej, każdy dupę zawraca. W szkole testy, w sumie to 3 gim... Korni ze wszystkiego robi jakieś tajemnice, NIC, NIC nie chce powiedzieć. Brawo... Kiedyś wszystko mówiła, byliśmy dla siebie totalnie szczerzy. A teraz? Teraz nic. Gówno. Jeszcze chwile pogram i idę się uczyć, bo inaczej jest mała szansa, że zdam. A Michał by tego nie chciał."
                                    * Oczami Korneli*
Weszłam do pokoju. Rozglądnęłam się i aż się zdziwiłam.
- Wow... Posprzątałeś.- żeby trochę rozluźnić sytuację, pochwaliłam go.
- Taa... Chociaż ty doceniasz, to co robię w tym domu.- jeszcze bardziej wkurzony odpowiedział mi.
- Wiem, że ci trudno, ale nie musisz się tak zachowywać.- odkąd Michał umarł zawsze tak było. Wściekał się z byle powodu.
- Trudno?! Trudno?!!. Chyba nie wiesz co to znaczy... Nie wyrabiam już.... Z Anką prawie skończone, mój jedyny i najlepszy przyjaciel nie żyje, w szkole mam 5 zagrożeń.... A ty z matką wcale mi tego nie ułatwiacie.- Wstał z krzesła i wyłączył kompa. Oparł się o parapet i zapalił papierosa. Nienawidzę kiedy palił i dobrze o tym wiedział. Ale ja nie dam się sprowokować, nie wybuchnę. Usiadłam na łóżku i trochę odczekałam, aż się uspokoi.
- Musisz mi pomóc.- powiedziałam patrząc się w ścianę.
- Noo. Gdzie idziemy?
Po chwili już byliśmy w drodze do starego domu. Mamie wyjaśniliśmy, że musimy coś pilnie załatwić. Po drodze opowiedziałam mu, wszytko co działo się w tym domu.
Nagle się zatrzymaliśmy. Zrobiło mi się zimno. W miejscu gdzie stał dom, stała......


Wreszcie 12.. ; D 13 będzie niedługo :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz