piątek, 1 lipca 2011

Rozdział III

Siedział i gapił się w podłogę. Ani razu na mnie nie spojrzał.
-Jak to miałeś nadzieje? Przecież to był nasz ojciec ,kochałeś go ,zawsze dawał ci wszystko co chcesz! Wraca po tylu latach z przeprosinami i kwiatami ,a ty mówisz ,że nie chciałeś ,żeby wracał ?! -wrzeszczałam na niego ,nie wiedziałam dokładnie o co mu chodziło ,ale tak mi to zabrzmiało.
-Ty nic nie wiesz...
-Ach tak? To może mi łaskawie powiesz o co w tym chodzi! -teraz to już serio się wkurzyłam.
-Dobrze wytłumaczę ci ,ale proszę nie krzycz. Pamiętasz dzień ,w którym tata nas zostawił? Kiedy zobaczyłem jak całymi dniami płaczesz ,w nocy nie śpisz ,nic nie chcesz jeść ,chodzić do szkoły. Kiedy zobaczyłem jak cierpisz to poprzysiągłem sobie ,że nigdy więcej jego noga nie powstanie w naszym domu. Za to wszystko co nam zrobił. Po roku było już normalnie. Mama już się wcześniej otrząsnęła tak samo jak ja ,ale ty potrzebowałaś więcej czasu. Wtedy on się zjawił...Dzięki bogu , byłaś wtedy w szkole. Wywaliłem go stąd. Wiedziałem jaka będzie twoja reakcja. Najpierw się zdziwisz ,a potem ucieszysz. Nie chciałem tego bo się bałem ,że on znowu nas zostawi ,a ty znowu będziesz cierpieć. Od tamtej pory regularnie nas odwiedzał. Przychodził co miesiąc , co 2. Kilka razy byłaś w domu jak przyszedł ,ale zawsze wpuszczałem ci kity ,że to kolega lub sąsiadka. Chciałem ,żebyś go znienawidziła ,wtedy byś w ogóle o nim nie myślała ,a gdyby przyszedł do domu to byś go wywaliła. Trochę mi się to udało bo go dzisiaj nie zatrzymałaś ,ale teraz masz do mnie pretensje czyli nadal go kochasz. Błagam cię nie bądź zła, to było dl...
-Jak mogłeś...-przerwałam te idiotyczną historię. -Jak mogłeś nie wpuścić do domu człowieka ,którego kochałam nad życie ,czekałam aż wróci i porozmawia ze mną ,wyjaśni mi to , przeprosi ,pobawi się i wszystko będzie jak dawniej. Jak mogłeś mi zrobić coś takiego?!! -wydarłam się ,a z oka popłynęła mi łza...
-Proszę cię zrozum mnie...
Nic nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do siebie i skoczyłam na łóżko ,zamykając przedtem drzwi. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam ,dlaczego mi nie powiedział...
-Mała..-powiedział Patryk wchodząc do pokoju. Nic nie powiedziałam. Usiadł na łóżku i kontynuował. -Nie musisz nic odpowiadać na to co teraz ode mnie usłyszysz. Tylko proszę cię słuchaj uważnie. Kiedy twój tata was zostawił to myślał tylko o sobie. Kiedy twój brat z mamą nie chcieli go wpuścić to myśleli wyłącznie o tobie. Nie chcieli ,żebyś więcej cierpiała. A teraz prześpij się i przemyśl to. Ja idę ,pa- dokończył i pocałował mnie w policzek.
Po tych słowach zrobiło mi się cieplej na sercu. "Może to prawda?" Przeanalizowałam sobie to wszystko dokładnie i poczułam się jak ostatnia idiotka. Patryk miał rację. Jestem taka sama jak tata ,myślę wyłącznie o sobie. Zeszłam na dół. Musiałam przeprosić Maćka. Poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. W lustrze zobaczyłam spuchnięte oczy i czerwoną twarz. Oczy, włosy, nos... To wszystko było identyczne jak u ojca. Powoli zeszłam na dół. Maciek robi sobie kawę. Zaraz ma trening. Muszę to szybko załatwić.
-Maciek, wiesz...- nie zdążyłam dokończyć kiedy mi przerwał.
-Nie, Kornelia... Ty nie znasz całej prawdy...- odwrócił się do mnie, ale nie przestał mieszać kawy.
-Jak to "całej prawdy"?- już nie mam sił się na niego denerwować.
-Jesteś zbyt mała żeby to pamiętać. Tak, on był dla nas dobry, dawał co chcieliśmy, ale to było coś w rodzaju pokuty. Pokuty za to, że nas wyzywał bił, poniżał...
-O czym ty, do cholery mówisz?!- jakoś nie mogę ogarnąć o czym on mówi...
-Nie skończyłem. Przychodził najebany, robił awantury, bił nas i mamę. Tylko w tedy kiedy był w pracy było spokojnie. Potem któregoś razu zobaczył go ksiądz z którym uczył się w podstawówce. Wkurzył się na niego, że zaniedbuje rodzinę. Po kilku dniach nieobecności przyszedł czysty, w garniturze, z kwiatami dla mamy i słodyczami dla nas. W tedy powiedział, że wszystko już będzie dobrze. I było. Przez parę miesięcy. Tylko ja znam prawdziwą przyczynę powodu jego zniknięcia. Uciekł do kobiety. Któregoś razu przeczytałem sms od NIEJ. Był bardzo namiętny. Gdy zobaczył, że coś wiem, kazał mi siedzieć cicho, a jak nie to mnie zatłucze. Nie wiem czy są małżeństwem, ale mają dziecko. Tak Kornelio, mamy przyrodniego braciszka.- odstawił kubek z kawą i powoli usiadł na krześle, jakby prawda go przerosła.
Zastygłam w miejscu. Nie mogę dopuścić do siebie prawdy, że osoba którą kochałam i której wierzyłam była potworem. Pobiegłam do siebie. Maciek nie poszedł za mną. To dobrze, chce być sama. Usiadłam na moim szerokim parapecie. Za oknem ptaszek siedzi na gałęzi. Za dużo mam w sobie emocji, nie będę płakać, nawet mi się nie chcę. U moich stóp stoi szklany wazon. Nie ma w nim kwiatów. Powoli wzięłam go do rąk. Przesuwając go powoli, jakby miał zaraz pęknąć, oglądałam promienie słońca odbijające się na nim. Już dłużej nie wytrzymam... Z impetem rzuciłam szklanym wazonem o podłogę. Rozbił się na malutkie i większe kawałki. Brat już poszedł na trening. Mam spokój. Zeskoczyłam z parapetu, usiadłam na podłodze i wzięłam jeden z wielu kawałków do ręki. Oglądałam go ze wszystkich stron. Najostrzejszym końcem przejechałam po nadgarstku, po zewnętrznej i wewnętrznej stronie ręki...


Wow ,ten jakiś długi wyszedł. Obie się postarałyśmy. Nasze rozdziały ogólnie będą długie i będzie ich dużo ,ponieważ robimy tak ,ze jedna z nas zaczyna pisać ,a druga dokańcza. Będzie ich dużo bo mamy dużo pomysłów :) mamy z Niką nadzieje ,ze się podoba ; *"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz