piątek, 1 lipca 2011

Rozdział II

Zakapturzoną postać. Stała w bezruchu i gapiła się na mnie. Zaczęłam krzyczeć ,skakać i pobiegłam szybko do Patryka. On nie wiedział o co chodzi ,patrzył się na mnie jak na idiotkę ,a ja nadal wrzeszczałam "Odejdź , zostaw mnie w spokoju!!" .
-Kornelia cicho! Uspokój się ,tu nikogo nie ma! Skarbie...- Mówił Patryk tuląc mnie do siebie.
Rozejrzałam się dookoła. Faktycznie ,nikogo nie było.  "Kurwa ,znowu ta postać. Najpierw sny ,teraz zwidy.." - powiedziałam sama do siebie.  Patryk nadal stał i nie wiedział o co chodzi. Nie chciało mi się mu teraz tego tłumaczyć. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się. Słyszałam tylko jak mój chłopak błaga ,żebym go wpuściła. Miałam go gdzieś. "Dobra trzeba to rozwiązać. Zakapturzona postać kojarzy mi się z chłopakami typu 'dresy' ,którzy robią komuś krzywdę. Czy coś mi się stanie? Teraz wiem ,dlaczego miałam zwidy. Nie brałam snów na poważnie ,dlatego musiało stać się coś ,żebym wzięła. To jakieś ostrzeżenie" - Próbowałam to rozwiązać. Myślałam ,myślałam i myślałam i nadal wracałam to tego ,że to ostrzeżenie. Wiedząc ,że nic innego nie wymyślę ,zasnęłam.
-Mała pobudka...No wstawaj i wyjrzyj przez okno! Ktoś przyjechał...- Powiedział mój chłopak.
Wstałam i wyjrzałam przez okno. Nie zbyt dużo widziałam ,więc zeszłam na dół. otworzyłam drzwi ,zobaczyłam mojego ojca! Stał tam w garniturze zamykając czarne VOLVO. Cholera... Zobaczył mnie!.
-Hej, Kornelia!- z uśmiechem zaczął szybkim krokiem podchodzić w moją stronę. W rękach trzymał ogromny bukiet róż.
Zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam na wszystkie zamki. Cała roztrzęsiona i dysząca podeszłam do kanapy na której siedział Patryk. Zarwał się na równe nogi, podbiegł i mnie przytulił. W głowie mi pulsuje... Nie wiem co myśleć.
- Co się...- nie zdążył dokończyć, gdy zza drzwi dobiegł nas głos mojego ojca.
-Kornelio... Kornelio, otwórz!- krzyczał nieco poddenerwowany.
Głowa mnie boli, nie mam zamiaru mu otworzyć. Patryk posadził mnie na kanapie a obok sam usiadł. Oprócz wołania mojego ojca usłyszeliśmy drugi głos.
- Tato...? Proszę odsunąć się od drzwi.- powiedział mój starszy brat- Maciek. Jego głos drżał, ale była w nim ta siła której się bałam.
- O, Maciek! Wpuścisz mnie? Kornelia...
- Powtórzę: proszę odsunąć się od drzwi- nie dał za wygraną.
Mięśnie mi zdrętwiały, poszłabym do nich, ale nie mogę się ruszyć.
Brat otworzył szybko drzwi i tak samo szybko zamknął je od środka. Podszedł ze spuszczoną głową do fotela, usiadł, schował głowę w ręce. Nie jestem pewna, ale chyba zaczął płakać. Ku mojego zdziwieniu wstał. Podszedł do drzwi, nie otwierając ich wrzasnął do ojca:
- Odejdziesz czy mam zadzwonić na policję?!
Krzyki i łomotanie do drzwi ustały. Z kanapy zauważyłam jak czarne VOLVO opuszcza nasz podjazd.
-Kurwa... Co za pedał...- do moich uszu dobiegł ciąg wyzwisk. Maciek wbiegł po schodach na górę do naszego pokoju.
Szybko poszłam za nim. Zobaczyłam go siedzącego na parapecie w pół mroku. Palił. Chodź miał 16 lat, palił. To nie było uzależnienie. To coś w rodzaju "palę żeby się odstresować". Tak samo jak ze mną i narkotykami. Trawkę palę żeby te wspomnienia, chodź na chwilę odeszły...
- Myślałem, że już nie wróci. Miałem tą cholerną nadzieję że zostawił nas w spokoju...-mówił mój brat ,a ja nie do końca wiedziałam o co chodzi.


Pewnie spodziewaliście się jakiegoś kolesia xd. Kornelia często będzie miała zwidy ,jak to czytaliście to możecie się domyśleć dlaczego. Prosimy o szczere komentarze ,nie obrazimy się jak komuś się nie podoba. Te rozdziały naprawdę nie były łatwe do napisania. Miłego czytania ; *


PS. Blog nie jest jeszcze skończony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz