piątek, 1 lipca 2011

Rozdział IV

Szkarłatna krew poleciała po ręku i zaczęła kapać na orzechową podłogę. Nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Emocje się ulotniły, ale zaczęło mi się kręcić w głowie. Zawszę tak reagowałam na widok krwi. Wstałam z podłogi próbując nie patrzeć na zakrwawioną rękę. Poszłam do łazienki i włożyłam rękę pod zimną wodę. Poszukałam wody utlenionej i bandaży. Przemyłam rękę, choć krew nadal leciała. Czas na bandaż. Uff.. zostało choć trochę. Weszłam do pokoju i zaczęłam przeszukiwać szafę w celu znalezienia bluzki z długim rękawem. Nie jest zimno, ale muszę zakryć czymś zabandażowaną rękę żeby uniknąć trudnych pytań. Znalazłam. U jednej ręki bluzkę podwinęłam do łokcia, drugi rękaw zostawiłam. Usłyszałam zamek przekręcany w drzwiach. Jak to? Przecież brat nie skończył jeszcze treningu. Szybko zeszłam na dół i schowałam się za blatem w kuchni. Widziałam tylko nogi. To kobieta, ma na sobie czerwone buty na koturnie. Coś mi to mówi... Nagle światło się zapaliło. Tajemnicza postać była coraz bliżej mojego punktu obserwacyjnego.
- O boże! Dziecko, przestraszyłaś mnie!- to moja mama, szybko mnie przytuliła i pocałowała.
-Nie chciałam cię przestraszyć...- wiedziałam jak łatwo doprowadzić ją do szału. Kiedyś z bratem w Prima Aprilis kładliśmy jej sztuczne pająki to łóżka. Wstawała szybciej niż w tedy kiedy spóźniała się do pracy.
-Już dobrze.- podała mi siatkę z zakupami, a sama zaczęła przygotowywać kolację. Szybko skończyłam i usiadłam przy blacie.
-Jak tam w szkole?
-Dobrze, dostałam 4 z chemii.- nie mogłam przestać patrzeć się na zabandażowaną rękę schowaną pod rękawem bluzki.
-Super, wiem, że nie jesteś najlepsza z tego przedmiotu, ale jak chcesz to potrafisz się przyłożyć...Coś nie tak?- zauważyła jak gapię się na moją rękę.
-Niee..-szybko odwróciłam wzrok.
-Daj, zobaczę.-chwyciła mnie za pociętą rękę. Poczułam przeszywający ból, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Nie trzeba, naprawdę.- szybko się jej wywinęłam.
-Wiesz.. jak masz jakiś problem zawsze możesz mi powiedzieć.- powiedziała z uśmiechem.
-Wiem. Dziękuję, ale straciłam apetyt. Dobranoc.- szybko poszłam do swojego pokoju.
Kompletnie zapomniałam o śladach krwi na podłodze. Szybko posprzątałam i położyłam się do łóżka , w nadziei, że nie obudzą mnie na kolację. Próby zaśnięcia nie powiodły się. Z dołu słyszałam prezenterkę wiadomości mówiącą o jakiejś katastrofie lotniczej. Szybko potem przeszedł Maciek. Mam z bratem usiedli do kolacji.
- Nie wiesz co stało się twojej siostrze? Jakaś dziwna jest...
-Może to przez to, że...że... był tu dziś nasz ojciec...
Mam przestała jeść.
-Ona o tym wie? Jak mogłeś pozwolić, żeby się dowiedziała, że regularnie tu przychodzi?! A było tak dobrze...
-Nie było mnie w tedy w domu.
-Co teraz zrobimy?
- A co możemy zrobić? Ona nie przestała go kochać.
Zrobiło mi się smutno. Tyle razem przeszliśmy ,a oni mają przede mną tajemnice...dlaczego wcześniej mi nie powiedzieli? Tak wiem ,nie chcieli ,żebym cierpiała bla ,bla ,bla... może to i prawda ,ale i tak uważam ,że nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych sekretów. W sumie sama się z tego nie wywiązuje bo nie powiedziałam im o cięciu. Ale przecież "jak Kuba bogu ,tak bóg Kubie" więc jak oni mi tak ja im. Myślałam o nich i nagle zasnęłam.
Obudziły mnie dźwięki dochodzące z dołu. Ktoś tam był. Nie byłam pewna ,ale chyba Patryk. Wstając z łóżka zobaczyłam kalendarz wiszący nad biurkiem. "O kurde ,dzisiaj jego urodziny ,a ja nadal nie mam prezentu!" - pomyślałam ze smutkiem. Trudno się mówi , coś na pewno wymyśle ,w końcu mam jeszcze kilka godzin. Nie chciało mi się siedzieć w piżamie więc od razu się wyszykowałam i zeszłam na dół. Nie myliłam się był tu Patryk. Zapewne gadał z Maćkiem o jego imprezie.
-Hej kochanie! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Dużo zdrowia ,szczęścia i wszystkiego co tylko chcesz! -złożyłam mu życzenia i pocałowałam go.
-Dziękuje mała. Zobaczysz ,ten dzień będzie niezapomniany. Szczególnie nasza wspólna noc...-zaczął mówić z cwanym uśmieszkiem.
-Yhy nie bądź taki cwany. Jedyne co możesz dostać to buziaka na dobranoc. -wytknęłam mu język ,a on zrobił obrażoną minę. Nie wnikałam w to ,wiedziałam ,że żartuje. Dobra to teraz kwestia prezentu. Poszłam szybko na górę ,wzięłam torebkę i pieniądze i zeszłam z powrotem na dół. Pożegnałam się z chłopakami i poszłam do miasta. Po ok. godzinie znalazłam śliczny i do tego markowy zegarek. "Na pewno mu się spodoba" - pomyślałam. Wróciłam do domu. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przed telewizorem. "Dzisiaj impreza. Mam nadzieję ,że będzie wyjątkowa".


No i wyszedł 4 rozdział. Dziękujemy wszystkim naszym znajomym ,za słowa pochwały. Naprawdę wiele to dla nas znaczy. Dedykujemy te notkę naszym zawalistym wyjściom we 3 (z Ania ; *) oraz naszej młodszej koleżance - Gosi ; * Ona jest zajebista! :D Mamy nadzieje ze się podoba. Prosimy o komentarze i życzymy miłego czytania ; ))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz