.....cukiernia. Że co? Zatkało mnie. Przecież jeszcze wczoraj tam był! O co chodzi..?
-No i co mi chciałaś pokazać? Może chciałaś mi ciastko postawić? -powiedział Maciek i zaczął chichotać.
-Nie gadaj tylko chodź do środka.
Weszliśmy do środka i omal nie zemdlałam. Kobietą za ladą okazała się...moja babcia. Dobra ,to jest dziwne. Postanowiłam pogadać o tym z moim bratem.
-Eej Maciek dlaczego za ladą stoi nasza babcia??
-O czym ty mówisz? Tam nie ma żadnej babci ,a tym bardziej naszej. Przecież ona nie żyje ,pogódź się z tym w końcu. Tam stoi zwykła kobieta... - jego słowa troszkę mnie zakłopotały. Dobrze wiem ,że babcia nie żyję ,ale naprawdę ją widzę. Wiem ,że to napewno nie jest przewidzenie.
-Więc co chciałaś mi pokazać takiego pilnego? - Z myśli wyrwał mnie Maciek.
-Wyjdźmy stąd. Powiem ci w drodze powrotnej. - Powiedziałam po czym oboje wyszliśmy z 'cukierni' .
-Maciek proszę obiecaj ,że nie będziesz się śmiać. Bo widzisz.. chciałam ci pokazać coś zupełnie innego niż to co tam zobaczyłeś. Nie wiem jak to powiedzieć ,ale ta cukiernia nie jest cukiernią. To znaczy jest ,ale nie do końca. Pewnego dnia weszłam na strych i znalazłam tam starą książkę. Otworzyłam ją i była w niej fotografia starego domu ,zaintrygował mnie ,więc postanowiłam go odnaleźć. Ten dom znajdował się dokładnie tam gdzie teraz stoi rzekoma cukiernia. Mówię prawdę ,jeszcze wczoraj tam był. Weszłam do niego i poczułam się jakoś dziwnie ,zupełnie inaczej niż kiedykolwiek. Poszłam na górę i to co zobaczyłam to....eh na łóżku leżał medalik babci. Wiem ,że to dziwnie brzmi ,ale naprawdę tak było ! Nagle coś poczułam dziwnego ,przestraszyłam się i zbiegłam na dół. To co się wtedy stało......nie wiem jak to wytłumaczyć. Miałam coś w formie wizji. Zobaczyłam coś co tak naprawdę nigdy się nie wydarzyło.
-A tak konkretnie co zobaczyłaś w tej całej 'wizji' ?
-Na kanapie siedziała mała dziewczynka. Miała falowe blond włoski. Była naprawdę śliczna. Miała takie delikatne ,dziecięce rysy twarzy. - Zaczęłam się uśmiechać. - Nagle zaczęła mnie mocno boleć głowa ,to był taki ból jakiego jeszcze nigdy nie miałam ,a wtedy dziecko zaczęło krzyczeć. Była przerażająca ,jej twarz się zmieniła ,a oczy zrobiły się czarne. Potem wszystkie szafki drzwi i okna zaczęły się otwierać ,a potem co chwila zamykać ,łomotały z wielkim hukiem. Cały ten koszmar przerwał spadający żyrandol. Nie mogłam tam dłużej zostać ,od razu rzuciłam się do drzwi i uciekłam stamtąd.
-Wiesz co ,szczerze chciałbym ci uwierzyć ,ale.... rozumiesz. Trochę mi trudno bo z tego co widziałem to tego domu tam nie ma.
-Proszę uwierz mi ,jeszcze wczoraj tam był! Tak samo w tej cukierni. Kelnerką była babcia ,przysięgam! Nigdy bym nie kłamała o takich rzeczach ,przecież mnie znasz...
-Dobrze ,powiedzmy ,że ci wierzę. Ale dlaczego ja nie widziałem tam babci ?
-Tego nie wiem ,musimy się tego dowiedzieć.
-Ale jak ? Nic mi nie przychodzi do głowy.
-Wiem! Wczoraj miałam coś w stylu wizji prawda? A dzisiaj zamiast kelnerki widziałam babcię ,tak samo wczoraj stał tam jeszcze ten dom ,a jak wzięłam tam Ciebie to już go tam nie było. To jest jakiś znak. Najlepiej będzie jak to przeczekamy. Poczekajmy ,aż będę miała kolejną wizję.
-No niech ci będzie. Słuchaj tego jest dla mnie za wiele jak na jeden dzień. Trafisz do domu? Ja skocze do kumpla i spróbuję jakoś poukładać myśli.
-Jasne ,że trafię ,do zobaczenia. - Powiedziałam po czym mierzyłam go wzrokiem jak odchodzi. Zniknął mi z pola widzenia kiedy wszedł za zakręt.
Szłam tak sobie i szłam. Nie chciało mi się iść do domu. Moje myśli ciągle kierowały się do jednego.
-Eej ! poczekaj chwilkę ! - Usłyszałam jak ktoś do mnie woła. Obróciłam się i ujrzałam zajebiście przystojnego chłopaka ,który do mnie biegł.
-Em.. cześć. Jestem Dawid ,a ty Kornelia tak? - Powiedział nieco speszony ,ręką podrapał się po karku.
-No tak. A my się znamy? - Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Moja siostra cię zna ,chodzi do równoległej klasy. Mirami ,kojarzysz ją?
-Aaa ,faktycznie.
-No właśnie. Słuchaj ,ona mi dość dużo o Tobie mówiła. Z reszta nie tylko ona bo dużo osób o Ciebie pytałem. Obserwowałem cię od dłuższego czasu i no....ten...spodobałaś mi się..- Powiedział przegryzając wargę. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładniej. Miał roztrzepane czarne włosy, ciemną karnację (zupełnie jak Mirami), piękne rysy twarzy, na sobie biały t-shirt, jeansowe rurki, adidasy za kostkę i czekoladowe oczy w których tonęłam....
- Halo, ziemia do Korneli...- roześmiał się.
Lekko się speszyłam i uśmiechając się spojrzałam w dół.
- Mam taką propozycję.- powiedział. - Może wpadniesz do mnie dziś wieczorem, mam wolną chatę? - zaproponował i czekał na moją reakcję.
- Jasne. - odpowiedziałam długo się nie zastanawiając.
- Extra. To dziś u mnie 19:00.- odwrócił się i poszedł w stronę miasta.
Stałam lekko zdziwiona. Nie wiem co myśleć... Zabójczo przystojny koleś zaprosił mnie na randkę. Randka? Ale ja mam chłopaka. Nie, nie, nie. To nie randka. Wmawiając to sobie poszłam do domu się przygotować.
Polokowałam włosy, umalowałam się bardziej niż zwykle. Ubrałam się też nie jak na co dzień. Jest dwa lata ode mnie straszy, mam nadzieję, że nie weźmie mnie za smarkulę. Zbiegłam po schodach i chciałam już wygodzić gdy zatrzymała mnie mama.
- Wychodzisz? Ech... Myślałam, że spędzimy ten dzień razem...- siedziała przed TV i na mnie nie patrzyła.
-Noo... Tak jakoś wyszło....- wzięło mnie poczucie winy, ale żeby nie przedłużać, wyszłam.
Nie mam do niego daleko, mieszka dwie ulice dalej. Ciekawe co będziemy robić... Zadzwoniłam do drzwi. Nie otworzył od razu, trochę poczekałam.
- Siemka. Wejdź. - miał tajemniczy głos.
Gdyby nie czerwone i białe świece było by strasznie ciemno. Miał piękny dom, taki nowoczesny. Po lewej stronie od korytarzu w którym staliśmy miał aneks kuchenny i bar, gdzie paliła się tylko jedna lampka, a po prawej- salon. Położył rękę na moich plecach i poprowadził do salonu. Wyglądał pięknie. Brązowy dywan na jasnej, drewnianej podłodze, ściany też w odcieniu jasnego brązu, czerwona kanapa, przed nią stolik do kawy na której stały muffinki i jakiś napój, a przed stolikiem ogromna plazma i zestaw stereo z którego dobiegała spokojna, romantyczna melodia.
-Wow.- zdołałam z siebie wykrztusić. Zaśmiał się i zaprowadził mnie do kanapy na której usiedliśmy.
- Niezłe mieszkanie. - powiedziałam, żeby jakoś zacząć rozmowę.
- Dzięki. W całości zaprojektowane przez moją mamę.
- Pracuje jako projektantka wnętrz? - spytałam.
- Nie, jest dyrektorką dużej korporacji finansowej. Tata też się tym zajmuje. A twoi rodzice?
- Mama pracuje jako pielęgniarka, a tata...- zakłopotałam się. Co miałam powiedzieć? Że nie wiem, nie wiem czym zajmuje się mój tata ?
- Spoko, rozumiem. - popatrzył na mnie, jakby serio wiedział o co chodzi.
- Fajna muza. Kto to? - zmieniłam temat.
Potem rozmowa potoczyła się gładko. Gadaliśmy o muzyce, filmach, rodzeństwie, zwierzętach, tylko temat rodziców omijaliśmy.
- Oglądałaś " To tylko sex"?
- Niee, ale fajnie się zapowiada. - roześmialiśmy się.
- To teraz masz okazje obejrzeć.
Podszedł do telewizora i włączył film. W pewnym momencie objął mnie ramieniem, a ja, odruchowo położyłam głowę na jego ramieniu. Gdy film się skończył , spojrzałam na zegarek. Ups. Miałam być 21, a jest już po.
- Dawid... Muszę już iść. - wstałam z kanapy i poszłam do drzwi.
- Zaczekaj! - wstał i pobiegł za mną.
- Fajnie dziś było. Jutro powtórka? - uśmiechną się.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się do niego. Zbliżył się do mnie co spowodowało ,że musiałam oprzeć się o drzwi. Czułam jego przyśpieszony oddech na mojej twarzy ,oboje mieliśmy spuszczone głowy. Nagle popatrzeliśmy sobie prosto w oczy. To było coś magicznego...Jego oczy były takie piękne. I wtedy to się stało. Pocałował mnie. W usta. Szybko wyszłam i szłam w kierunku domu. Jezu... Zakochałam się. Tylko co z Patrykiem? Nic do niego nie czuję... Będę fair i jutro z nim o tym pogadam, a mianowicie zerwę. Ale to jutro.
Dobra, mam godzinę do spotkania z Dawidem. Załatwię to szybko i będzie ok. Wcale się nie denerwuję. To czemu się trzęsę?. Weszłam do kawiarni, którą wczoraj pokazałam dla Maćka. Patryk już czekał.
- Hej...- powiedziałam siadając po drugiej stronie stolika.
- Cześć. To o czym chciałaś ze mną rozmawiać? - był obojętny i ciągle patrzył w ekran komórki, którą położył na stoliku.
- Chciałam pogadać o nas... Wiesz, to nie jest już to samo co wcześniej. Nie czuję do ciebie nic oprócz przyjaźni. Przykro mi.- gdy to mówiłam patrzyłam na stół, ale zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego. Nie był smutny. Raczej rozbawiony.
- Co cię śmieszy?- powiedziałam zirytowana. Dokończył pisać sms-a i spojrzał na mnie. Uśmiech nie znikną z jego twarzy.
- Jeśli już ze mną zerwałaś, to ci powiem, że mam kogoś.
- Kogo?! - bardziej krzyknęłam, niż powiedziałam.
- Spokojnie. Ma na imię Erik, chodzę z nim od miesiąca. Tak, jestem gejem.
Siedziałam sparaliżowana. Że co?!. Mój chłopak ( teraz eks ) ma chłopaka ?! I to od miesiąca. Całował się za mną, taka samo jak z nim. Zdradzał mnie. Nie kochałam go, ale poczułam się zraniona. Podeszłam do niego i z całej siły walnęłam do z liścia. Pierdolę, idę do Dawida.
Weszłam do restauracji, Dawid już czekał. Wstałam i na przywitanie pocałowałam go w usta. Lekko się zdziwił.
- Na co masz ochotę?- zapytała.
- Hm... chyba wezmę jakiś deser.
Zamówiłam i poszłam do łazienki za potrzebą. Były dwoje drzwi, nieoznakowane. "A co mi tam, wejdę do pierwszych"- pomyślałam.
Weszłam i to był błąd. Zobaczyłam mojego byłego opierającego się o krawędź umywalki, obmacującego Erika.
Podoba się ?? ^^
niedziela, 20 listopada 2011
sobota, 12 listopada 2011
Rozdział XII
Co oznacza ten napis? Patrzyłam się na niego z dobre 10 minut i ciągle nie mogłam się domyśleć o co może chodzić. Wewnątrz siebie czułam strach i przerażanie...ten pokój przyprawiał mnie o dreszcze ,w sumie jak cały ten dom. Ale nie wiedziałam jak to się stało ,że medalik ,w którym została pochowana moja babcia leżał sobie beztrosko na łóżku w jakimś obcym domu. Ręce zaczęły mi się trząść ,a serce uderzało coraz szybciej. Postanowiłam wreszcie wyjść. Z obawy przed zgubieniem medalika włożyłam go do kieszeni po czym zbiegłam na dół. Jakaś niewidzialna siła kazała mi się zatrzymać w salonie. Stałam nieruchomo i patrzyłam na kanapę. W głowie nagle zaczęłam słyszeć jakieś szumy, a potem poczułam potworny ból w środku. Nie wiedziałam co się dzieje ,wszystko dookoła zaczęło wirować. Ból się nasilał ,a ja złapałam się za głowę ,kucnęłam i zaczęłam krzyczeć. Z każdą sekundą krzyczałam coraz głośniej ,modliłam się w duszy ,żeby to się skończyło. Po chwili bół ustąpił i znowu spojrzałam na kanapę. Moim oczom ukazała się pewna istota. Była to mała dziewczynka o delikatnej, dziecięcej twarzy i kręconych blond włosach okalających na jej ramionach. Siedziała na niej i patrzyła się na mnie. Nagle jej oczy zrobiły się wielkie i czarne ,a potem zaczęła wyć. To nie był zwykły krzyk ,to było coś o wiele gorszego. To było strasznie ,bardzo sie bałam ,złapałam się za głowę ,zaczęłam krzyczeć i kręcić się w koło ,szafki drzwi i okna zaczęły się same otwierać ,a potem zamykały się z trzaskiem ,powtarzały tą czynność dosłownie co 1 sekundę ,czułam się jakby ten dom ożył ,jakby miał dusze. Wszystko dookoła mnie trzaskało z wielkim hukiem ,a ja nadal krzyczałam i nie mogłam się opanować. Wtedy z impetem żyrandol spadł tuż obok mnie i wszystko ucichło. Spojrzałam na kanapę - dziewczynki już tam nie było ,a wszystkie szafki drzwi i okna były pozamykane. Wtedy moim jedynym marzeniem było jak najszybciej stamtąd wyjść. Ze łzami w oczach podleciałam do drzwi i wybiegłam z domu.W kieszeni miałam parę złotych, akurat starczy na taksówkę. Nie miałam siły, żeby dojść do domu o własnych siłach. Wsiadłam do samochodu i podałam adres. Taksówkarz dziwnie się na mnie spojrzał. Już trochę się uspokoiłam. Spojrzałam w tylne lusterko, wyglądałam okropnie. Jak bym nie spała przez co najmniej tydzień, oczy opuchnięte, włosy rozczochrane. Dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam i się pożegnałam. Szybko weszłam do domu.
- Cześć córciu. - przywitała mnie mama.
- Hej.... Ej, nie powinnaś być przypadkiem w pracy?- coś mi nie grało.
Celo szybko przeszłam koło kuchni i zatrzymałam się na schodach w celu usłyszenia odpowiedzi.
-Wzięłam zmianę. Chce pobyć trochę z wami. Ostatnio mało się widujemy. - wyczułam zatroskanie w jej głosie.
-Niby tak... - nie miałam ochoty na "rodzinny" dzień. Muszę szybko pogadać z Maćkiem.
-To jak? Pizza, kino?- zaproponowała rozpromieniona.
-Wiesz... Ustalimy to z Maćkiem... - powiedziałam wymijająco i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do łazienki. Zdjęłam przepoconą ze strachu koszulkę. "Moja ręka wygląda tragicznie"- pomyślałam. Na mojej lewej ręce widniało kilka czerwonych kresek. Umyłam twarz, zakorek torowałam wory pod oczami.
- Jest ok. - powiedziałam sama do siebie patrząc w lustro.
*Oczami Maćka*
"Jaka zjeba.... Mój najlepszy przyjaciel siedzi tam na górze, z Anką ciągle się kłócę, matka o wszytko się czepia i w formie jej `integracji` z nami, chce dziś gdzieś wyjść ze mną i z Kornelią!!Najlepiej, każdy dupę zawraca. W szkole testy, w sumie to 3 gim... Korni ze wszystkiego robi jakieś tajemnice, NIC, NIC nie chce powiedzieć. Brawo... Kiedyś wszystko mówiła, byliśmy dla siebie totalnie szczerzy. A teraz? Teraz nic. Gówno. Jeszcze chwile pogram i idę się uczyć, bo inaczej jest mała szansa, że zdam. A Michał by tego nie chciał."
* Oczami Korneli*
Weszłam do pokoju. Rozglądnęłam się i aż się zdziwiłam.
- Wow... Posprzątałeś.- żeby trochę rozluźnić sytuację, pochwaliłam go.
- Taa... Chociaż ty doceniasz, to co robię w tym domu.- jeszcze bardziej wkurzony odpowiedział mi.
- Wiem, że ci trudno, ale nie musisz się tak zachowywać.- odkąd Michał umarł zawsze tak było. Wściekał się z byle powodu.
- Trudno?! Trudno?!!. Chyba nie wiesz co to znaczy... Nie wyrabiam już.... Z Anką prawie skończone, mój jedyny i najlepszy przyjaciel nie żyje, w szkole mam 5 zagrożeń.... A ty z matką wcale mi tego nie ułatwiacie.- Wstał z krzesła i wyłączył kompa. Oparł się o parapet i zapalił papierosa. Nienawidzę kiedy palił i dobrze o tym wiedział. Ale ja nie dam się sprowokować, nie wybuchnę. Usiadłam na łóżku i trochę odczekałam, aż się uspokoi.
- Musisz mi pomóc.- powiedziałam patrząc się w ścianę.
- Noo. Gdzie idziemy?
Po chwili już byliśmy w drodze do starego domu. Mamie wyjaśniliśmy, że musimy coś pilnie załatwić. Po drodze opowiedziałam mu, wszytko co działo się w tym domu.
Nagle się zatrzymaliśmy. Zrobiło mi się zimno. W miejscu gdzie stał dom, stała......
Wreszcie 12.. ; D 13 będzie niedługo :]
- Cześć córciu. - przywitała mnie mama.
- Hej.... Ej, nie powinnaś być przypadkiem w pracy?- coś mi nie grało.
Celo szybko przeszłam koło kuchni i zatrzymałam się na schodach w celu usłyszenia odpowiedzi.
-Wzięłam zmianę. Chce pobyć trochę z wami. Ostatnio mało się widujemy. - wyczułam zatroskanie w jej głosie.
-Niby tak... - nie miałam ochoty na "rodzinny" dzień. Muszę szybko pogadać z Maćkiem.
-To jak? Pizza, kino?- zaproponowała rozpromieniona.
-Wiesz... Ustalimy to z Maćkiem... - powiedziałam wymijająco i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do łazienki. Zdjęłam przepoconą ze strachu koszulkę. "Moja ręka wygląda tragicznie"- pomyślałam. Na mojej lewej ręce widniało kilka czerwonych kresek. Umyłam twarz, zakorek torowałam wory pod oczami.
- Jest ok. - powiedziałam sama do siebie patrząc w lustro.
*Oczami Maćka*
"Jaka zjeba.... Mój najlepszy przyjaciel siedzi tam na górze, z Anką ciągle się kłócę, matka o wszytko się czepia i w formie jej `integracji` z nami, chce dziś gdzieś wyjść ze mną i z Kornelią!!Najlepiej, każdy dupę zawraca. W szkole testy, w sumie to 3 gim... Korni ze wszystkiego robi jakieś tajemnice, NIC, NIC nie chce powiedzieć. Brawo... Kiedyś wszystko mówiła, byliśmy dla siebie totalnie szczerzy. A teraz? Teraz nic. Gówno. Jeszcze chwile pogram i idę się uczyć, bo inaczej jest mała szansa, że zdam. A Michał by tego nie chciał."
* Oczami Korneli*
Weszłam do pokoju. Rozglądnęłam się i aż się zdziwiłam.
- Wow... Posprzątałeś.- żeby trochę rozluźnić sytuację, pochwaliłam go.
- Taa... Chociaż ty doceniasz, to co robię w tym domu.- jeszcze bardziej wkurzony odpowiedział mi.
- Wiem, że ci trudno, ale nie musisz się tak zachowywać.- odkąd Michał umarł zawsze tak było. Wściekał się z byle powodu.
- Trudno?! Trudno?!!. Chyba nie wiesz co to znaczy... Nie wyrabiam już.... Z Anką prawie skończone, mój jedyny i najlepszy przyjaciel nie żyje, w szkole mam 5 zagrożeń.... A ty z matką wcale mi tego nie ułatwiacie.- Wstał z krzesła i wyłączył kompa. Oparł się o parapet i zapalił papierosa. Nienawidzę kiedy palił i dobrze o tym wiedział. Ale ja nie dam się sprowokować, nie wybuchnę. Usiadłam na łóżku i trochę odczekałam, aż się uspokoi.
- Musisz mi pomóc.- powiedziałam patrząc się w ścianę.
- Noo. Gdzie idziemy?
Po chwili już byliśmy w drodze do starego domu. Mamie wyjaśniliśmy, że musimy coś pilnie załatwić. Po drodze opowiedziałam mu, wszytko co działo się w tym domu.
Nagle się zatrzymaliśmy. Zrobiło mi się zimno. W miejscu gdzie stał dom, stała......
Wreszcie 12.. ; D 13 będzie niedługo :]
Subskrybuj:
Posty (Atom)