wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział XVI


Obudziłam się pod wpływem krzyków dochodzących z dołu. Rozpoznałam dwa męskie głosy, gdzie jeden należał do Maćka, a drugi bodajże do Filipa. Postanowiłam sprawdzić co tam się dzieję. Ku mojemu zdziwieniu miałam na sobie ubrania, widać wczorajsze zmęczenie nie pozwoliło mi nawet na przebranie się. No nic, potem się ubiorę. Schodząc po schodach krzyki stawały się coraz to bardziej intensywniejsze, a emocje chłopaków sięgały szczytu. Od początku mogłam się domyśleć o co chodziło - oglądali mecz. No tak, mój brat zawsze był zagorzyłym fanem, a Filip wiadomo "rodzina". Nie mówiąc nic poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku. Na zegarku widniała godzina 10.30. Ciekawe od której tu siedzą - pomyślałam. Przechodziłam koło nich z owym napojem, gdy nagle Maciek udając motyla machającego skrzydłami 1000 km/h, oczywiście przez kolejnego zdobytego gola, wylał mi go na bluzkę. Dobre i to, inaczej w ogóle by nie zauważył, że weszłam do salonu.
-Maciek, idioto! - Krzyknęłam pod jego adresem śmiejąc się przy tym.
-O Kornelia, wstałaś! - Powiedział zmieszany i nieco rozbawiony.
-Widocznie ten dzień nie zaczął się dla Ciebie zbyt dobrze. - Wtrącił Filip z trudem powstrzymując się od śmiechu. Mimo, że takie sytuacje dosyć często się zdarzają, to ta akurat wyglądała bardzo zabawnie. - Wcześnie dzisiaj wstałem i nie chciało mi się siedzieć w domu, więc od razu wpadłem do was. Myślałem, że śpicie, ale na szczęście Maciek nie spał. Czekając aż się obudzisz włączyliśmy TV i natknęliśmy się na mecz. Hiszpania wygrała!!!! - Kontynuował mój 'sszywany' braciszek, podskakując i krzycząc przy ostatnich dwóch słowach. Oczywiście zaraz powstał wrzask, który stworzył razem z moim drugim bratem, przypominający wrzask dzieci oglądających Buke jako postrach dzieciństwa. Przypomina mi to nauczycieli. Zaśmiałam się trochę.
-Nie rozumiem dlaczego aż tak się podniecacie tymi meczami.
-A mam Ci przypomnieć jak ty razem z Mirami skakałyście z powodu promocji w centrum handlowym?! - Powiedział Maciek zirytowanym głosem.
-Ty serio? Stary opowiadaj! - Filip był widać tym bardzo zaciekawiony.
-Maciek zamknij się! - Mimo ostrych słów i tak się śmiałam, jak cała reszta. Panująca atmosfera była bardzo przyjemna.
-O niee ślicznotko. No mówię Ci brachu, skakały jak pojebane, zbiły nawet wazon w przedpokoju. - Oboje wybuchnęli śmiechem. Co było w tym takiego śmiesznego? Poczułam, że miarka się przebrała.
-Ah tak cwaniaku? A mam Ci przypomnieć jak pomyliłeś pewnego dnia kibel z bidetem?! - Skuliłam się w pół, żeby stłumić w sobie śmiech.
Maciek nie wytrzymał i zaczął mnie ganiać po całym domu. Całej sytuacji towarzyszyło głośne "Hahahahahahahahahahahaha" Filipa. Najpierw pobiegliśmy na górę, zdążyłam go wyminąć przeskakując przez biurko w moim pokoju, a potem przez łóżko w pokoju mamy, a potem pobiegłam z powrotem na dół wywalając się ze schodów prosto na Filipa.
-Ałaaaaaa młoda uważaj trochę. -Mówił obolały Filip ze śmiechem w głosie. Maciek jak zwykle, stał i się cieszył. Dureń.
-Nie krzycz na mnie tylko na te głupie schody, krzywe jakieś. - Powiedziałam również rozbawionym tonem.
Po skończonej "zabawie" zegary wybiły godzinę 11. Mama powinna niedługo wrócić od ginekologa, a lepiej żeby nie zastała nas z Filipem. Chcieliśmy najpierw się czegoś o nim dowiedzieć, a dopiero potem jej go przedstawić. Ubranie się + łazienka zajęło mi 15 minut. Uzgodniliśmy wszyscy, że idziemy do tej nowej cukierni niedaleko nas. Po chwili byliśmy już na miejscu.
-Zamawiamy coś?
-Jak narazie ja chcę herbatę. - Oznajmiłam, a oni zgodzili się ze mną.
-To tak. - Zaczął Maciek. - Naprawdę zależy mi na tym, żeby dowiedzieć się w jaki sposób nasz ojciec poznał się z Twoją mamą. - Przytaknęłam. Twarz Filipa nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili namysłu otworzył usta.
-Ta historia nie jest wcale taka niezwykła. Parę miesięcy przed moim urodzeniem moja mama kończyła studia. Moi dziadkowie, a jej rodzice dostawali jako rentę dobre pięniądze, więc mogła zapewnić sobie sporo przyjemności. Pewnego razu wybrała się z koleżanką do takiego miasta, ale nazwy nie pamiętam. Chciały zrobić coś szalonego, wybrały skok na spadochronie. Gdy były już w tym mieście nabrała ich ochota na kawę i ciasto czy jakieś inne duperele. Spotkały w niej dawną kumpelę koleżanki mojej mamy, która niestety pracowała z tatą. Pech chciał, że on też tam był. Był to wyjazd w celach służbowych. Tak właśnie się zapoznali. Tata skorzystał z okazji, że tamte dwie plotkowały i zaczął flirtować z moją mamą. Poprosił ją nawet o numer telefonu. Spotykali się nad jeziorkiem parę km za miastem, dlatego nikt o nich nie wiedział. Po kilku spotkaniach przyznał się mojej mamie, że ma żonę i dzieci, ale jest w niej bardzo zakochany i zrobi wszystko by z nią być. Mama nie chciała, żeby was zostawiał, ale jej miłość do niego dała za wygraną i zamieszkali razem. Wkońcu pojawiłem się ja. Rodzice chcieli być ze mną szczerzy, więc gdy skończyłem 12 lat opowiedzieli mi o tym. Nie chcieli tego ukrywać i tak w końcu dowiedziałby się prawy. A tata....on cierpi. Każdego dnia. Nie okazuje tego w "drastyczny" sposób, ale trudno tego nie zauważyć. Wcześniej kompletnie się załamywał, chciał do was dotrzeć, przeprosić, pogadać, na nowo ułożyć relację. Ale jak zwykle wyrzucaliście go z domu bez cienia zrozumienia.
-Mnie w to nie mieszaj, ja nawet nie wiedziałam, że on przychodził. - Nie chciałam niepotrzebnych nieporozumień.
-A co ty byś zrobił na moim i mamy miejsu?! - Wtrącił Maciek. - On nas zostawił. Tak po prostu. Już nie chodzi o mamę, z nami też nie miał kontaktu! Nagle wraca wspaniały tatuś po kilku latach z kwiatami i myśli, że będziemy chcieli z nim rozmawiać? A jak znowu by nas zostawił?
-Nie mów tak, on by tego nie zrobił!
-Mówisz tak bo to nie Ciebie zostawił! My do niego zaufanie straciliśmy i nie dał nam ani jednego powodu, żebyśmy zaufali mu z powrotem! - Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Była najwyższa pora, aby to przerwać.
-Chłopaki dosyć! - Wstałam i walnęłam obiema dłońmi w stół. Dobrze, że nie było wtedy nikogo z nami w cukierni. - Nie zachowujecie się w ten sposób, to miała być spokojna rozmowa! - Po tych słowach emocje opadły, a ja usiadłam. - Filip zrozum. Gdyby naprawdę zależało mu na nas tak jak to opisujesz, to od samego odejścia utrzymywałby z nami kontakt. Przypomniało mu się po kilku latach, że ma 2 innych dzieci, tata na medal. Nie dziw się nam. Nie dziw się Maćkowi, że mówi w ten sposób, jego też to mocno zraniło.
-Przepraszam. Nie mogę słuchać jak ktoś mówi źle o moich rodzicach. Pupilkiem ich nie jestem, ale oni zawsze chcą dla mnie jak najlepiej, poświęcają mi dużo czasu. Ogółem dobrze się dogadujemy. Nie potrafię tak bezczynnie słuchać jak ktoś obraża któregoś z nich. Ale do waszej opinii na temat taty bedę się musiał niestety przyzwyczaić.
-Rozumiem Cię. A powiedz mi czy....
-Proszę, nie zadawaj pytań. - Filip szybko mi przerwał. Widocznie miał dość, nie dziwię mu się. - Wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej.
Odprowadzając Filipa do domu wpadliśmy z Maćkiem na pewien genialny pomysł, aby przedstawić go mamie. Moglibyśmy zaprosić go na kolację. Mieliśmy pewnie obawy dotyczące tego, jak mama zareaguje na syna swojego byłego męża.
-Jak myślisz, że będzie to wyglądało? -spytał Maciek zatrzymując się przed naszym domem.
Nie zdążyąłm mu odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.
-Poczekaj. - powiedziałam i odeszłam parę kroków. - Halo?
-Cześć Korni -był to Dawid. -moglibyśmy się dziś spotkać? Chciałbym z Tobą pogadać.
Przykryłam dłonią komórkę.
-Maciek, dałbyś radę wszytko przygotować na kolację?
-Jasnę, ugotuję spaghetti. Zresztą Filip mi pomoże.
-Okey. -powiedziałam do telefonu. -Za 15 min. w parku koło cukierni?
-Dobra. Pa. -rozłączył się.
Weszliśmy do domu. Na szczęście mama była u koleżanki.
-Tylko nakryj do stołu i możesz iść. Ja zadzwonię po Filipa. -powiedział Maciek.
-Okey.
Kiedy ja nakrywałam do stołu Maciek gotował makaron.
-Przyjdź za jakieś 40 min. Załatwię z mamą żeby była.
Kiedy szłam do parku spotkałam Filipa z sosem słodko-kwaśnym do makaronu. 
-Siemka, gdzie lecisz? -spytał Filip z trochę smutną miną. 
-O hej, na spotkanie z kolegą. Sorki, muszę lecieć, bo się spóźnię. -powiedziałam i szybko go minęłam.
Kiedy przyszłam, Dawid siedział już na ławce. 
- Siemka, co u Ciebie?- spytał z uśmiechem.
- Hejka. Oj dużo...- zaczęłam mu opowiadać o Filipie, o tym jak jego mama poznała mojego ojca, o tej całej sytuacji. On w między czasie przerywał mi i zadawał pytania. 
- ...a u Ciebie?
-Ujdzie. Byłem niedawno u matki w Holandii. Pojechała, bo tam przenieśli jej firmę. I tak zostałem z siostrą i tatą. Ale szczerze nie jest źle, ojciec zatrudnił opiekunkę, więc nie muszę często z małą siedzieć. Mama przesyła nam paczki, Miśka ostro cieszy się z nowych zabawek. 
Zapadła cisza. 
-Poprosiłem Cię żebyś ze mną wyszła, bo... - przysunął się na ławce i zaczą przybliżać usta do moich.
Nagle zadzwoniła moja komórka.
- Wyjdziesz? -zapytała bez ogródek Mirami swoim wesołm jak zawsze głosem.
-Dziś nie mogę... -powiedziałam podirytowana, że dzwoni w nieodpowiednim momencie. -Jestem z Dawidem.
-Aha, już rozumiem! Pa, pa! -rozłączyłam się nie odpowiadając.
Spojrzałam na wyświetlacz. 16:43. Kurczę, 40 min. już minęło.
-Chciałabyś za mną być? -spytał i nie dając mi czasu na odpowiedź pocałował w usta. 
Jego usta były miękkie i ciepłe. Kiedy przestaliśmy się całować lekko kręciło mi sie w głowie.
- Mam rozumieć, że się zgodziłaś? -spytał z uśmiechem.
- Tak.- odpowiedziałam rozmarzona. - Posłuchaj, zaraz mam obiad "rodzinny", chiałbyś przyjść?
- Jasne. -od razu się zgodził. 
Przyszliśmy do domu dosłownie sekundę przed mamą. Szybko dostawiłam przykrycie. Maciek z Filipem posłali mi zdziwione spojrzenia pod adresem Dawida. 
Mama weszła do domu.
-Cześć dzieciaki. -powiedziała z holu. 
-Chodź mamo do kuchni. -zawołał Maciek.
Usłyszeliśmy odgłos mamy szpilek na kafelkach. 
-Cześć, co tak ładnie pachnie... A kto to?- spytała stojąc w progu. Oczywiście chodziło jej o Filipa, bo Dawida znała. 
- Dzień dobry, nazywam się Filip i jestem... synem pani byłego męża.
Mama posmutniała. Zdjęła buty i usiadła do stołu.
- To ty jesteś Filip. -nie powiedziała tego w formie pytania.
- Ty go znasz?- spytałam zdziwiona tak samo jak reszta z nas. 
- Gregor mówił, że ma dziecko z inną kobietą... Mówił mi o Tobie, gdy przychodził odwiedzać Kornelię i Maćka. Jak poznał twoją matkę? Nigdy mi tego nie wytłumaczył.
Filip opowiedział jej tą samą historię co nam. 
-Niektórych błędów nie da się naprawić. -powiedziała mama. 
Zaczęliśmy jeść. Po kolacji rozmowa zeszła na bezpieczniejsze tematy. Widać, że mama zaakceptowała Filipa i nie miała do niego żadnych zastrzeżeń, bo próbował zachowywać się kulturalnie. Filip miał żal do mamy, że tak jak ja i Maciek nie potafi docenić starań ojca związanych z naprawieniem relacji. 
-Mamo... Wiesz, jestem z Dawidem.
-Ciesz się, naprawdę. Mam nadzieję, że długo będziecie szczęśliwi.
Spojrzałam na Filipa. Udał, że sprawdza godzinę na telefonie i wstał od stołu.
-Przepraszam, ale muszę już iść. Do widzenia, siema Maciek. Cześć... -spojrzał na mnie przelotnie-...Kornelia.
Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. Czy powiedziałam coś nie tak? Przecież kolacja się jeszcze nie skończyła. Coś jednak musiało się stać. Wyszłam za nim, a raczej wybiegłam. Gdy wyszłam za bramę, nie był daleko. Krzyknęłam, żeby się zatrzymał. Kiedy to zrobił zaczęłam kierować się w jego stronę.
-Filip! Co się stało? Dlaczego wyszedłeś?!
-Nie czuję się najlepiej. Wolałem iść do domu niż siedzieć tam przygnębiony. 
-Nie czujesz się dobrze pod jakim względem? Nie uwierzę, że idziesz do domu z powodu bólu głowy czy czegoś innego. Powiedziałam coś nie tak?
-To nie jest ważne, z resztą nie udawaj, że Cię to obchodzi.
-Obchodzi...powiedz. - Te słowa wypowiedziałam spokojnie i ze smutkiem, a potem spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam jakoś go zmiękczyć, żeby zaczął mówić. Naprawdę widziałam, że coś go zabolało.
-Dobrze. Chodzi o Twoje ostatnie słowa...- Spuścił głowę i zaczął kopać kamienie. Ręce miał schowane w kieszeni. Ta pozycja wskazywała na to, że się zmieszał.
-O to, że jestem z Dawidem? Chciałam, żebyście wszyscy o tym wiedzieli. Wybrałam zły moment czy co? 
-Nie, nie o to chodzi. - Podniósł głowę, ale na mnie nie spojrzał. Patrzył się w znak po jego prawej stronie. - Chodzi o to... - Dopiero teraz popatrzył mi w oczy. - ....że nie podoba mi się to, ze z nim jesteś. - Już otwierałam usta i wciągałam powietrze, żeby coś powiedzieć, ale on mówił dalej. - Jestem po prostu zazdrosny. Nie zakochałem się w Tobie bo jesteś przecież moją siostrą, ale bardzo Cię polubiłem. Mam dużo kumpli i zarówno dużo koleżanek, ale z żadną z nich nie rozmawia mi się tak dobrze jak z Tobą. O uczuciach, o problemach. A teraz kiedy jesteś z nim boję się, że nie będziesz miała dla mnie czasu. - Po tych słowach jego oczy były smutne i trochę zaszklone. Oblała mnie fala gorąca, on był taki miły. 
- Posłuchaj.... rozumiem Cię. Też bardzo Cię lubię i dobrze mi się z Tobą rozmawia. Ale zrozum, że chłopak nigdy nie stanie między mną, a Tobą. Nigdy. Chłopak to jedno, a rodzina to drugie. Masz rację, będę spędzać z nim dużo czasu, w końcu to mój chłopak. Ale dla Ciebie też go znajdę. Zaufaj mi... - Uśmiechnęłam się nad wyraz naturalnie i złapałam go za obie ręce. On odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś był przygnębiony. Nie chcieliśmy dalej przedłużać, więc umówiliśmy się na następny dzień oraz ustaliliśmy wziąć ze sobą Maćka, Dawida i Mirami. Myślę, że Filip znajdzie z moją przyjaciółką wspólny język. Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Okazało się, że Dawid musiał pilnie iść i kazał mnie przeprosić. No trudno, zdarza się. Posprzątałam po kolacji i poszłam do swojego pokoju.

Następnego dnia szłam z Maćkiem i Filipem po Dawida i Mirami, bo mieliśmy po drodze. Usiedliśmy w piątkę na fontannie w parku, kiedy nagle podeszła do nas na oko 12 -letnia dziewczynka.



W końcu nowy rozdział : D. Nasz blog ma już ponad rok ; ). Teraz są wakacje i postaramy się dodawać rozdziały częściej. Dziękujemy wszystkim osobom które to czytają : )))))). 


czwartek, 12 lipca 2012

Serdecznie przepraszamy!

Za to, że tak długo nie napisałyśmy rozdziału. Powodem jest po prostu...lenistwo. My bardzo chcemy dalej go prowadzić, ale nie chciało nam się pisać. Teraz musimy w nim dużo pozmieniać, a mianowicie:
-Zaczniemy od zmiany tła. Za kilkanaście minut po prawym boku pojawi się ankieta, a waszym zadaniem będzie głosowanie na tło, które chcecie.
-Napiszemy rozdział. Dzisiaj pogoda nie jest najładniejsza, więc trochę czasu posiedzę w domu. Mam czas, aby wymyśleć coś naprawdę fajnego:)

Z racji, że są wakację Magda wyjechała do przyjaciółki, więc nie chcę za bardzo sama o wszystkim decydować. Mam nadzieję, że do jutra wróci :) wtedy porozmawiamy o dalszych zmianach na bloogu. Byłabym wdzięczna, abyście rozpromowali naszego blooga. Kiedy wiemy, że dużą ilość osób czyta nasze opowiadanie, to mamy jeszcze większy zapał do pisania, a przecież o to właśnie chodzi :D
!DO JUTRA POJAWI SIĘ ROZDZIAŁ!

wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział XV

Szczerze? Strasznie się zszokowałam. Serce zaczęło mi walić, a w głowie układało się milion przeróżnych myśli, oczywiście wszystkie były o wiadomości, którą usłyszałam przed chwilą od Mirami.
-Serio? -Byłam niepewna, więc z wybałuszeniem oczu się dopytałam.
-Po co miałabym cię okłamywać?
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu, nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałyśmy na ławce na przeciwko siebie. Nasze twarze były od siebie niedaleko i patrzyłyśmy sobie w oczy. Próbowałam coś z nich odczytać. Nagle usta Mirami zaczęły przeradzać się w uśmiech, coraz szerszy i szerszy i nagle wybuchnęła ogromnych śmiechem. Napluła mi trochę na bluzkę, ale szczegół.
-Co ty uwierzyłaś w to? Haha tak łatwo Cię wrobić.
-Ej no. To nie było zabawne! - Powiedziałam z powagą i załozyłam ręce. Zrobiłam obrażoną minę w stylu "foch!" i znowu popatrzyłyśmy sobie w oczy i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Eej, naplułaś mi w oko! - Powiedziała przez śmiech Mirami.
- Ha! Jeden jeden. - Powiedziałam i się wyszczerzyłam.
Tak naprawdę to jeszcze kiedy nie znałam tej dziewczyny, na pewno obraziłabym się za takie coś. Na obojętnie kogo. Teraz zrozumiałam jak dobry ma ona na mnie wpływ. Zrobiła ze mnie typową SZCZĘŚLIWĄ i promienną dziewczynę. Ale w sumie, mam 14 lat i zawsze tkwiłam w przekonaniu, że każda nastolatka powinna być zawsze uśmiechnięta i w dobrym humorze, ale przecież ja prawie nigdy taka nie byłam. Cieszę się, że ją poznałam i że się zaprzyjaźniłyśmy.
-Wiesz co, robię się trochę śpiąca. Dzisiaj wcześnie wstałam, a w nocy znowu wciągnął mnie komputer. Możemy się jutro spotkać ?
-Jasne, jeszcze pytasz? Wiesz co, w sumie to ja też nie spałam jakoś szczególnie długo. A nawet jak na mnie to stanowczo za mało. Ale przy Tobie nie czuję w ogóle zmęczenia. A nawet czuję się niż kiedykolwiek.
-Dziękuję, miło mi to słyszeć. - Powiedziała z uśmiechem i mocno mnie przytuliła. - Em.....ygh, chodź już wracamy.
Wiedziałam, że chciała coś powiedzieć, ale się wycofała. Od zawsze byłam bardzo wszystkiego ciekawa, ale zawsze byłam zbyt nieśmiała, żeby o cokolwiek zapytać. Przy niej czuję się zupełnie sobą.
-Chciałaś coś powiedzieć?
-Nie nic.
-No powiedz! Nie odpuszczę Ci. - Spojrzałam na jej twarz. Wydała mi się wtedy strasznie ładna. Nie żeby coś, wcześniej też była ładna, ale tym razem wyglądała, no mogę powiedzieć, że prześlicznie. Oczy jej świeciły, a włosy skakały na wietrze. Zorientowałam się wtedy, że patrzę na nią jak idiotka, więc odwróciłam na chwilę głowę w innym kierunku.
-Ah, uparta jesteś! Chciałam Ci powiedzieć, że jeszcze nigdy nie usłyszałam od kogoś czegoś takiego i powiem Ci, że to bardzo fajne uczucie. Zrobiło mi się tak ciepło, masz czasem coś takiego?
-A wiesz, że tak! Często tak miałam kiedy Patryk....ee to znaczy, mój były chłopak mówił mi coś miłego. Wtedy oblewała mnie taka fala gorąca.
-Tak właśnie! Dokładnie to samo miałam. Jednak nie chciałam Ci mówić, jakoś tak po prostu bałam się, że dziwnie to zabrzmi.
-Domyślam się o co Ci chodzi. Ale słuchaj, jesteśmy przyjaciółkami tak? Więc nie krępuj się! Mów wszystko co tylko przyjdzie Ci na myśl, nawet te najgłupsze rzeczy.
-Naprawdę tego chcesz? - Spojrzała na mnie i powiedziała z litością w głosie.
-Noo...już przeżyje. - I znowu zaczęłyśmy się chichotać.
-No to doszłyśmy. Odprowadzić Cię? - Powiedziałam ze śmiechem i poruszałam brwiami.
-Mmm....A chce ci się? - Odpowiedziała tajemniczym głosem.
-Nie. - Powiedziałam luźno.
-O, miło. Dobra ja lecę. Do jutra. - Powiedziała ze śmiechem (tak wiem, często to powtarzam, ale to nie moja wina, że tak często mówi ze śmiechem!) przytuliła się do mnie i cmoknęła w policzek.
Tak o to zakończył się nasz uroczy spacerek. Weszłam (jak zwykle) z bananem na ustach do domu i jak to ja od razu poszłam się napić. Mama się śmieje, że jak tak dalej będę tak dużo pić to zbankrutuje na samych sokach. E tam, damy radę. Naszła mnie ochota pogadania z Maćkiem, jednak poczułam, że nie ma nikogo w domu. Było tak dziwnie cicho i czułam, że jest zupełnie pusto. Krzyknęłam kilka razy imię mojego brata, ale na żadne zawołanie nie dostałam odpowiedzi. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Nie zgadniecie kogo tam spotkałam? Ankę. Dziewczynę Maćka. Od razu weszła i zaczęłyśmy, skakać, piszczeć się przytulać (I to wszystko równocześnie!).
-O boziuu Ania! Jak ja Cię dawno nie widziałam!
-Ja Cię też Korni! Trzeba to nadrobić! Ostatnio nie dogadywaliśmy się z twoim bratem, więc nie przychodziłam tutaj. Ale teraz mam wyrzuty sumienia i chcę Cię bardzo przeprosić za to, że nie dawałam znaku życia. - Spojrzała na mnie smutnymi oczami. Przyznam byłam zła, ale w sumie ja też do niej nie pisałam. Więc co miałam zrobić?
-No co, nie ma za co przepraszać! Ja też nie byłam lepsza i też nic do Ciebie nie pisałam. Ale dobra, po co wracać do przeszłości. Rozbieraj się i chodź na górę.
Jak powiedziałam, tak też zrobiła. Usiadłyśmy na moim super wygodnym i dużym łóżku z wielkimi miskami lodów, plus jeszcze 2 paczki chipsów i 2 duże cole. No, teraz dopiero można zacząć rozmowę.
-Dobra, opowiadaj co u Ciebie. - Powiedziała Ania, a z ust wypadały jej lody z powrotem do miski. Ha ha, zabawnie to wyglądało. Zaczęłam się śmiać, ona też z mojego śmiechu. Od zawsze się z niego śmiała.
-Ej ej Ania leci leci !! - Śmiałyśmy się jak głupie, a ona miała lody na całej twarzy i środku bluzki.
- Masz, idź ją zmień bo wyglądasz przekomicznie. - Wstałam i wyjęłam z szafy drugą bluzkę. Zgięłam się w pół i nadal się z niej śmiałam. Nie zdążyłam wziąć drugiego kęsa lodów, a Anka znów była z powrotem.
-Korni zauważyłam, że jesteś jakoś dziwnie hm jakby to ująć.... nie wiem, taka radosna i w ogóle. - Zrobiła pytającą minę i zmrużone oczy, które chciały natychmiast dowiedzieć się o co chodzi.
-No wiesz. Opowiem ci wszystko ze szczegółami......
Opowiadałam jej to wszystko ponad 20 minut (patrzyłam na zegarek), a i tak wydawało mi się, że o wiele, wiele więcej. Dowiedziała się wszystkiego o Mirami, o wizjach, o Michale. Dziwnie, że Maciek jej tego nie powiedział, ale z drugiej strony - byli pokłóceni. Jednak i tak uważam, że nawet pokłóceni ludzie powinni mówić sobie tak ważne rzeczy.
-Aaa to już wszystko jasne! Znalazłaś se nowa psiapsiółeczkę (tutaj zrobiła smieszną minę i zmieniła głos oraz zrobiła dłońmi gest typu 'innymi słowami' ) i o mnie to już zapomniałaś co?! - Serio się wtedy wkurzyła, ale szybko się uśmiechnęła i wysmarowała mi czubek nosa lodami. A co tam, nie będę gorsza. Kit z tym, że dopiero zmieniła bluzke, jak zabawa to zabawa na całego! Wzięłam do ręki prawie pełną miskę (bardzo wolno jem lody) i wywaliłam jej na głowę. Ha ha ha jej mina była bez cenna. Spodziewałam się, że zrobi mi to samo i miałam rację. Zeszłyśmy z łóżka i dosłownie rzuciłyśmy się na 2 paczki chipsów. Otworzyłyśmy je i zaczęłyśmy się nimi rzucać. Od razu przyszedł mi do głowy diabelski plan. Pobiegłam szybko do łazienki i jak przewidziałam - pobiegła za mną. Wzięłam do ręki i prysznic i szybko odkręciłam wodę. Hahahahaha super to wyglądało kiedy woda tak silnie ją "uderzyła", że odleciała kilka kroków w tył. Dalej zabawa przetoczyła się w całą zalaną łazienkę, węgiel na ścianach (No co, bitwa musi być!), bitą śmietanę na dywanie i nas umorusane i całe mokre od stóp do głów. Najpierw pierwsze co zrobiłyśmy to poszłyśmy się przebrać, a potem zabrałyśmy się w roześmianych humorach za sprzątanie. Nie lubiłam kiedy ktoś musiał za mnie sprzątać, szczególnie mama kiedy wraca zmęczona z pracy, a Ania od zawsze po sobie sprzątała, a już szczególnie kiedy u kogoś była. Zostaje mi już tylko pomalować trochę ściany bo węgiel nie chce do końca zejść. Na szczęście mam trochę białej farby w piwnicy, więc po nią poszłam. Wiedziałam czym skończy się malowanie ścian SZCZEGÓLNIE z Anką, ale od razu umówiłyśmy się, że na dzisiaj starczy sprzątania. Kilka pociągnięć pędzlem po korytarzu i WUALA! (nie wiem jak się to pisze). Nagle zachciało nam się owoców.
-Słuchaj, było fajne nawet lepiej niż fajnie, było super super fajnie, ale teraz zjadła bym jakiegoś owoca. - Powiedziała Ania i wyszczerzyła się baardzo mocno. Heh uwielbiałam kiedy to robiła.
-A więc robimy.... SAŁATKĘ OWOCOWĄ!! - Powiedziałyśmy równo i od razu poszłyśmy do mojej nowoczesnej (bez chwalenia) kuchni. Była bardzo ładna, podobała mi się. Ściany były w niej białe, ale meble ciemne i ładnie to razem wyglądało.
-Więc co my tu mamy hm hm hm....truskaweczki
-Truskaweczki - Powtarzała za mną Ania i wykładała wszystko na duży, ciemny (jak już wspomniałam) stół.
-Mandaryneczki
-Mandaryneczki
-Em.. pomarańczki
-Pomarańczki
-Hem, kiweczki ,jabłuszka, bananki i gruszeczki!
-Kiweczki?? Haha okej, niech będzie. Jabłuszka, bananki i gruszeczki, tak-jest! - Teraz zabieramy się do pracy. - Powiedziała zdeterminowana Anka i wzięłyśmy się za przyrządzanie deseru. Najpierw umyłyśmy wszystkie (bardzo dokładnie) ,potem je ładnie pokroiłyśmy, powrzucałyśmy do wielgachnej michy, ozdobiłyśmy grubą warstwą bitej śmietany, a na koniec dorzuciłyśmy na to maliny.
-Mmmm wspaniale nam to wyszło!
-W pełni się z tobą zgadzam, moja droga znakomita kucharko! - Pochwaliłam Ania. Serio, byłyśmy bardzo dumne z naszego "dzieła". Wyglądało nie tyle co smakowicie, ale po prostu jakoś ładnie. Kolorowo. Od zawsze lubiłam jak na talerzu widniało coś kolorowego, więc zawsze do obiadu miałam kolorową surówkę. Wzięłyśmy naszą wspólnie zrobioną owocową sałatkę i rozsiadłyśmy się przed telewizorem.
-Chodź, pobawimy się w małą dzidzię.
-Ooo zawalisty pomysł! - Od razu się wyszczerzyłyśmy. - Aaam! O mniam mniam dobra dzidzia, dobraa. - Wzięła swój widelec, nadziała na owoce i zaczęła mnie karmić jak małą dzidzię, której oczywiście wszystko leciało z buzi. Ha ha uwielbiałam to robić.
Po skończonym karmieniu do Ani zadzwonił telefon. Była to jej mama.
-Słuchaj kicia, muszę już wracać. - Posmutniała, a ja razem z nią. Założyła buty i kurtkę (pomimo, że były wakacje to po 22 było chłodnawo), przytuliła się do mnie i wyszła. Ta dziewczyna jest super! Poszłam się napić. Wzięłam sok i poszłam na górę trochę potańczyć. Ostatnio zainteresowałam się tańcami w stylu break dance. Gdy byłam na górze nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Pomyślałam, że to Ania czegoś zapomniała. Zeszłam na dół i zobaczyłam uradowanego Maćka z Tomkiem (widać było, że duuużo wypili) i innym kolesiem, którego nigdy nie widziałam. 
Mieli ze sobą 3 czteropaki jakiegoś piwa. 
- Czcześć Kornelioo !!- krzyknęli chłopacy. Ich kolega tylko stał uśmiechnięty i mi się przyglądał.
- Ssuchaj. -zaczął Maciek.- Ttoo jest... ten nooo.... Filyp.- wskazał na ich kolegę.
- Nnno i jesteście rodzenstwem. Tto znaczy takym sszywanym.- dokończył za niego Tomek.
- Przysywanym idioto !!- krzyknął na niego mój brat.
Co, co co??!! Wiedziałam, że mój ojciec ma dziecko z inną kobietą, ale myślałam, że to będzie jakiś 2 -letni maluch, a nie 18 -letni chłopak !!. Ciekawe jak się poznali. Nie ma co pytać teraz o to Maćka, może jutro. Dobrze, że mama ma na noc, na pewno nie chciałaby widzieć ich najebanych w 3 dupy.
- Dobra, idę do siebie, ale jutro musimy pogadać. - powiedziałam do Maćka.
- Ejj.. - zatrzymał mnie głos Tomka. - maszz. - podał mi 2 piwa. - Utczcij dzień w którim poznałaś swoyjego sszywanego brata.
Wzięłam piwa i poszłam na górę. Byłam na max zmęczona, więc zostawiłam piwa w pokoju i poszłam pod prysznic. Słyszałam ich krzyki, muzykę. Potem poszłam do swojego pokoju, włączyłam TV i otworzyłam piwo. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Mogę wejść? - usłyszałam dotąd nie znany mi głos.
-Filip? Jasne, wejdź. - trochę się zakłopotałam i wyprostowałam na łóżku.
Podszedł chwiejnym krokiem i opadł obok mnie.
- Chcesz? - podałam mu piwo.
- Niee...- pokręcił głową. - ja już dziś dość wypiłem.
- Racja. - uśmiechnęłam się. - Ile w ogóle masz lat?
- Ja? - był zapatrzony w film którego nie oglądałam.- Dwa dni temu skończyłem 17.
- A to spóźnione wszystkiego najlepszego! Jak się z Maćkiem poznaliście? - postanowiłam skorzystać z okazji i nie czekać do jutra żeby zapytać się Maćka.
- Hm... Zawsze wiedziałem, że mam przyrodnie rodzeństwo. Ojciec nigdy nie kwapił się żeby nas poznać. Ja jakoś też nie okazywałem chęci. Wczoraj, gdy tata brał prysznic przejrzałem listę kontaktów w jego komórce. Było zapisane Maciej Wess, zadzwoniłem. Był już z tym Tomkiem, więc umówiliśmy się w barze. Najpierw nie wierzył, że jestem jego bratem, potem strasznie się cieszył. - fajnie opowiadał, miał miły głos, w ogóle nie podobny do głosu Maćka.
- Ej, może gdzieś dziś wyjdziemy? -zaproponował. - Ty, ja, Maciek.
- Eee... dziś nie mogę, już umówiłam się z przyjaciółką. A po jutrze?
- Jasne.

Świetnie mi się z nim gadało. Sporo zwiedził, miał dużo do opowiedzenia. W przyszłości chciałby zostać fotografem, obiecał, że pokaże mi zdjęcia. Lubił kolor zielony, pizzę, imprezy, poznawać nowe miejsca, uczyć się nowych rzeczy.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Rano pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie komórki. "10 nieodebranych połączeń: Mirami" -no pięknie, nieźle się wkurzy. Od razu do niej zadzwoniłam.
- Cześć. Sorry, że nie odebrałam, ale spałam...
- Hej !, to nie jest teraz ważne. Zakładaj strój i chodź na plaże, woda jest boska!- rozłączyła się i nie dała mi nic powiedzieć.
Przebrałam się w strój, wzięłam ręcznik i zeszłam na dół coś zjeść. Maciek z Tomkiem chrapali na kanapie. Zaraz, zaraz... A gdzie Filip? Pewnie poszedł do domu, nie był tak pijani jak oni. Zjadłam coś na szybkiego i wyszłam. Cudownie jest mieszkać nad morzem. Słońce, rozgrzany piasek i fale.

Gdy dotarłam na miejsce trudno było mi znaleźć Mirami. Nagle podbiegła do mnie dziewczyna w ślicznym, czerwonym, falbaniastym stroju dwuczęściowym. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Miami. A za nią biegła jej kundelka Fusia.
- Siema! Zarąbiście wyglądzasz!- rzuciłam się na nią, a Fusia skakała na nas.
- Rozbieraj się i wskakujemy do wody, woda jest cieplusia.
Biegłyśmy przez parawany turystów, do miejsca gdzie się rozłożyła. W piasku pomiędzy dwoma ręcznikami był wbity czerwono-biały parasol przeciwsłoneczny. Na piasku obok leżały czasopisma, woda i torba Mirami.
- To jest ręcznik dla Ciebie. - wskazała jasnożółty ręcznik. - Mój jest trochę mokry, bo Pusia na nim leżała.
Zdjęłam zwiewną sukienkę, którą miałam narzuconą na moje błękitne bikini, kupione rok temu, gdy byłam na wakacjach z mamą i bratem. Pamiętam, że gdy bawiłam się w morzu, fale porwały mi górę od stroju, musiałam wyjść z wody zasłaniając cycki rękoma. Plażowicze mieli ze mnie niezły ubaw.
- Na trzy, cztery wbiegniemy razem do wody, okey? - spytała się, chwytając mnie za rękę. Stałyśmy parę kroków od morza.
- Ok. - przytaknęłam.
- To trzy, cztery...!
Zaczęłyśmy biec, a Pusia razem z nami. Zalała mnie fala zimna, zaczęłyśmy krzyczeć i rzucać się jak opętane. Zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam wychodzić z wody.
- No co ty, już? Tak szybko się poddajesz? - spytała chlapiąc na mnie.
- Jasne, że nie!. - zawróciłam się i mocno ją ochlapałam.
Po próbach pływania, podtapiania się doszłyśmy do wniosku, że mamy dość i poszłyśmy się napić. Mirami gdzieś na chwilę zniknęła. Ja wzięłam duży łyk i trzymałam wodę w buzi. Mirami przyszła cała była oblepiona w piachu. Nie mogłam się powstrzymać i ją oplułam.
- Hahaha nie ma tak !- powiedziała.
Wzięła butelkę wody, którą przed chwilą piłam i wylała resztę zawartości na mnie.
- Aaaa... zimna !!!!!!. -krzyczałam.
Potem poszłyśmy na lody. Ona wzięła truskawkowe a ja czekoladowe.
- Chcesz spróbować? -zapytałam.
- Niee. Nie lubię czekol.... -nie dałam jej dokończyć i wysmarowałam jej twarz moimi lodami.
Nie chciała być gorsza i włożyła mi swoje lody za sukienkę.

Przyszłam do domu ostro wykończona. W pierwszej kolejności poszłam do Maćka. Nigdzie go nie było. Wysyłałam mu sms`a : "Nie zapomnij. Jutro spotykamy się z Filipem". Bo długim czasie nie otrzymywałam odpowiedzi.



Wiem, że długo nie pisałyśmy, ale było parę utrudnieni ; /. Serdecznie przepraszamy : )